niedziela, 13 lipca 2014

Szczęście, jesteś tam?

Kiedyś myślałam, że człowiek osiąga pełnię szczęścia spełniając swe marzenia. Dziś wiem, że bycie szczęśliwym to nie tylko spełnianie marzeń. To bycie z tym kogo się kocha. Niestety..
Każdego dnia wstawałam niezbyt pałając entuzjazmem. Zresztą to nic nowego. Nigdy nie lubiłam wstawać wcześnie, zawsze miałam z tym problemy, ale będąc w Hogwarcie musiałam dawać dobry przykład i budziłam się jako jedna z pierwszych. To było koszmarne. Powoli bycie idealną uczennicą było nużące, wręcz męczące. Nienawidziłam tego. To, że się dobrze uczyłam wywołało wśród innych nieprawdziwy obraz  kogoś kto nigdy nie popełnia błędów, nie oddaje się szaleństwom. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że za dwa miesiące kończę z tym. Zakończę naukę w Hogwarcie jako Idealna Hermiona, lecz nigdy więcej nie będę nią. Nigdy. Nie ważne za jaką cenę.
Dosyć szybko uporałam się z poranną toaletą, więc zostało mi mnóstwo wolnego czasu do śniadania. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Może by tak obudzić Harry'ego i Rona? Nie, to raczej kiepski pomysł. Dostałabym pewnie Avadą od któregoś z nich.. Wzięłam ze sobą zeszyt z czarną okładką i długopis i udałam się na szkolne błonia, by posiedzieć nad brzegiem jeziora. Koniec kwietnia był zadziwiająco ciepły z czego bardzo się cieszyłam. Lubiłam słońce, lubiłam czuć jego ciepłe promienie na twarzy.
Siedziałam pod drzewem i pisałam w  zeszycie. Tak właściwie to był mój pamiętnik, który zapełniałam rysunkami, wspomnieniami czy przemyśleniami. Był odzwierciedleniem moich uczuć. Stukałam końcówką długopisu o usta i rozglądałam się. Pośrodku jeziora zobaczyłam małą, uśmiechniętą postać machającą do mnie. Odmachałam uśmiechając się. To była Elia, jedna z wodnych duszków zamieszkałych tutaj. Zaprzyjaźniłyśmy się kiedy byłam w pierwszej klasie i od tamtej pory służyła mi radą, słuchała moich zwierzeń. Była przyjaciółką na którą zawsze mogłam liczyć. Zupełnie inaczej niż z Ginny..
Wstałam i podeszłam do brzegu a Elia szybko się pojawiła przede mną.
-Witaj!-przywitała się. Jej głos był jak dźwięk dzwoneczków, kojący i piękny.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Znów wstałaś zbyt wcześnie i piszesz pamiętnik?-zaśmiała się wiedząc, że ma rację.
-Za dobrze mnie znasz, Elio-przytaknęłam.-A ty co tutaj tak wcześnie robisz? Myślałam, że pojawiasz się tylko w nocy.
-A wiesz, ktoś musiał przegonić mgłę i padło na mnie.-wzruszyła ramionami i zaczęła mi się bacznie przyglądać.
-Coś nie tak? Mam coś na twarzy?-zapytałam dotykając palcami policzka.
-Naprawdę zmieniłaś się, Maga.-Maga, tak mnie nazywała i oznaczało to czarownicę, wiedźmę.-Wypiękniałaś. Pewnie nie możesz się odpędzić od chłopców, co?
-Tylko wtedy gdy nie odrobili zadań domowych-stwierdziłam.
Zapadła drażniąca, niezręczna cisza.
-Wiesz, że za dwa miesiące opuszczam Hogwart..-spojrzałam na nią, widać było, że posmutniała.
-Mhm.-przytaknęła.
-Będziemy się kontaktować?
-Wodne duszki zostały lata temu pozbawione części swych mocy i..
-Nie musisz tłumaczyć. Rozumiem co chcesz powiedzieć..
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę i Elia zniknęła wezwana przez jednego z jej pobratymców. Chciałam znaleźć jakieś rozwiązanie naszego problemu, ale to było chyba niemożliwe.
-Wcześnie wstajesz, Granger-usłyszałam znienawidzony głos.
-To samo można o tobie powiedzieć, Malfoy-powiedziałam rozdrażniona.
-Darujmy sobie-wywrócił oczami i dodał-Masz całkiem ciekawych przyjaciół. To był wodny duszek, prawda?
Przytaknęłam kiwnięciem głowy przyglądają mu się podejrzliwie.
-Rzadko się je spotyka-mruknął.
Zapadła cisza podczas której Malfoy usiadł pod drzewem obok. Nie do końca wiedząc co mną kierowało, zapytałam:
-Malfoy?
-Hm?-o dziwo nie spławił mnie wprawiając mnie tym samym w zdziwienie.
-Czy udając kogoś innego można być szczęśliwym?
Przyjrzał mi się uważnie i gdy chciał coś powiedzieć, został zawołany przez innych Ślizgonów.
Gdyby Harry i Ron usłyszeli, że prowadziłam w miarę normalną rozmowę z nim, bez wyzwisk, nigdy by mi nie uwierzyli. Co więcej, wysłali by mnie do Świętego Munga.

Jak w każdy piątek, wszystkie lekcje prócz ostatniej -historii magii- mieliśmy z Krukonami. Ostatnia lekcja odbywała się w towarzystwie Ślizgonów.
-Jeszcze tylko przeżyć historię magii i jesteśmy wolni!-Ron uśmiechnął się szeroko, zadowolony wizją weekendu.
-Szkoda tylko, że ta lekcja musi być ze Ślizgonami..-mruknął Harry.
-Stary, nie myśl o nich! Jest piątek, ostatnia lekcja a wieczorem..-nie dokończył tylko mrugnął porozumiewawczo do przyjaciela. Szkoda, że nie wiedziałam co będzie wieczorem. Ostatnio prawie o niczym mi nie mówią. Jakbym była mniej ważna i nie musiała o niczym wiedzieć.. Może to chwilowe?
Zamknęłam oczy, nie wsłuchując się w rozmowę przyjaciół. Kiedy je otworzyłam, profesor Binns nakazał wejść wszystkim do sali. Jak zwykle usiadłam w ostatniej ławce, sama, za Ronem i Harrym. Kiedyś siedziałam tam z bliźniaczkami, ale one przesiadły się przed chłopców, chcąc mieć lepszy widok na przystojnych Ślizgonów.
Wyjątkowo nie słuchałam wykładu profesora-ducha, myślami odpłynęłam daleko, do domu w którym nikt prawdopodobnie na mnie nie czekał.

Zeszłam po schodach starając się być cicho. Nie chciałam zwrócić na siebie uwagi, nie chciałam patrzeć na ich twarze. Weszłam do salonu, oboje siedzieli na kanapie tyłem do mnie oglądając telewizję. Wyciągnęłam różdżkę i wytarłam napływające łzy z oczu. W momencie gdy chciałam wypowiedzieć zaklęcie usuwające wspomnienia, Krzywołap (mój kot) zrzucił wazon ze stolika, zwracając ich uwagę. Oboje jakby wystraszeni odwrócili się i ujrzeli mnie celującą w nich różdżką.
-Hermiono, nie rób tego-powiedział tata wstając.-Tym przed niczym nas nie uchronisz...
Moja dłoń zadrżała, ale nie cofnęłam decyzji. "Chcę aby moi rodzice zapomnieli o mnie" pomyślałam i wypowiedziałam zaklęcie. Pojawił się delikatny obłok i zapadła cisza a ja opuściłam wzrok nie chcąc patrzeć na ich twarze.
-Hermiono...-usłyszałam po chwili.
Spojrzałam na nich z niedowierzaniem.
-Nie..-wyszeptałam a moje oczy stały się dziwnie suche choć miałam ochotę płakać.
-Hermiono!-usłyszałam za sobą gdy wbiegałam po schodach. Weszłam do pokoju, usiadłam na podłodze na środku pomieszczenia. Złapałam rękoma kolana i zaczęłam płakać.
-To niemożliwe..-powtarzałam w kółko szlochając- To niemożliwe..
Usłyszałam głuche kroki z korytarza a po nich ciszę. Ktoś zapukał do moich drzwi ale nie otworzyłam ich, rzuciłam zaklęcie które nikogo prócz mnie nie przepuści do środka.
-Córeczko, otwórz proszę, Hermiono-prosiła moja ma.. kobieta która mnie wychowywała ale byłam głucha na jej prośby.
Całą noc jak i dzień spędziłam w swoim pokoju nie wychodząc z niego. Nie przejmowałam się niczym. Ani wygląd ani jedzenie nie było dla mnie ważne w tamtej chwili...

Poczułam szturchnięcie w ramię, które wyrwało mnie z melancholii.
-..miona, wszystko w porządku?-usłyszałam pytanie Rona.
-Tak..-potrząsnęłam głową starając przywrócić się do porządku.-Wybacz, nie słuchałam, mógłbyś powtórzyć?
-Pytałem czy nie masz ochoty pójść z nami po obiedzie do Hagrida.-Ron przyjrzał mi się uważnie jakby czegoś szukał.
-Niee, odwiedzę go innym razem. Mam mnóstwo nauki.-rudzielec wzruszył ramionami i odwrócił się.
Rozejrzałam się po klasie. Nikt nie zauważył mojej nieuwagi z czego się bardzo cieszyłam. Coraz trudniej jest wymyślać mi wymówki, w końcu przemęczenie nauką i jej nadmiar jakoś mi nie groził. Zupełnie inaczej by było gdybym nie posiadała tego cudu zwanego fotograficzną pamięcią.

-Koniec lekcji. Możecie już iść.
Proste słowa dające niesamowitą ulgę i chwilowe poczucie wolności. Na nie z niecierpliwieniem czekali wszyscy uczniowie (podejrzewam, że profesorowie także). Rozległy się głośne rozmowy, śmiechy, a ja nie zważając na nie odmawiając przy okazji bliźniaczkom spędzenia z nimi wieczoru na "babskich pogaduszkach" udałam się czym prędzej do dormitorium. Chciałam odpocząć, przemyśleć parę spraw. Właśnie trwał obiad, więc co najmniej do wieczora będę sama. Ściągnęłam krawat z barwami Gryfonów, zmieniłam spódniczkę na wygodniejsze spodnie. Może i miałam na długo wolny pokój, jednak dla pewności, że nikt mi nie będzie przeszkadzał udałam się do Pokoju Życzeń.

Pokój Życzeń to było jedyne miejsce na tą chwilę wolną od ludzi. Znajdował się na siódmym piętrze więc miałam całkiem blisko do niego z Wieży Gryffindoru. Szybkim krokiem przeszłam trzy razy obok drzwi do magicznego pokoju myśląc "miejsce do przemyśleń... ciche miejsce do przemyśleń..".
Kiedy zauważyłam nadchodzącą Ginny, która rozmawiała zawzięcie z jakąś dziewczyną z jej rocznika, szybko weszłam do pomieszczenia. Znalazłam się w małej biblioteczce rodem z mugolskich filmów o bogatych arystokratach. Kominek, półki wypełnione książkami po sufit, duży fotel w którym spokojnie mogłam się położyć.. Do tego półmrok rozświetlany przez ogień palący się w kominku nadawał temu miejscu swoisty urok.
-Idealnie...-szepnęłam uśmiechając się delikatnie.
Podeszłam do regału z książkami i wodziłam palcem po nich czytając tytuły.
Przygody Sherlocka Holmesa... Magiczne sposoby na uwodzenie... Lśnienie...
Wszystkie znane i nieznane tytuły ze świata magicznego jak i te pisane przez mugoli. Choć nie lubiłam się uczyć, czytanie uwielbiałam. Byłam w raju!

Wzięłam książkę z najbardziej zakurzonym grzbietem i usiadłam w fotelu. Zdmuchnęłam kurz i zaczęłam kaszleć, gdyż dostał się do moich płuc. Książka miała tytuł ,,Szczęście jesteś tam?". To prawdopodobnie poradnik o tym jak odszukać radość w życiu czy coś takiego. Mimo zniechęcającego gatunku coś mnie kusiło w niej. Nie zastanawiając się otworzyłam ją i zaczęłam czytać. Jakież było moje zdziwienie gdy zamiast poradnika odkryłam historię pewnej nastolatki, która poszukuje szczęścia w magicznym świecie! Zaczytałam się i nie zwracałam uwagi na to co mogło się dziać w moim otoczeniu. Przecież nikt tu nie mógł wejść, prawda?

-Ej Granger, co ty tu robisz?-usłyszałam i podskoczyłam zaskoczona. Straciłam poczucie czasu po tym jak się znalazłam tutaj.
-Raczej co TY tutaj robisz!-podniosłam głos.-Jakim cudem w ogóle tutaj wszedłeś, przecież nikt..
-Oh daj spokój, nie mam ochoty słuchać twojego marudzenia!-machnął ręką i usiadł na fotelu obok, który się nagle pojawił.
Zapadła cisza przerywana jedynie odgłosem palonego drewna i przewracanych kartek. W jego towarzystwie ogarniał mnie pewien niepokój, nie wiedziałam jak się mam zachować. Niby to mój wróg ale tak naprawdę gdyby nie jego rodzice byłby inny... Nie myśl o tym Hermiono!
-Pytałaś mnie rano o coś nie?-zapytał przerywając ciszę. Spojrzałam na niego odrywając się od książki. Malfoy siedział w fotelu i jedyne co robił to patrzył na palący się ogień.
-Mhm.-przytaknęłam.
Znów zapadła cisza, ale jakby inna. Nie była niezręczna, nie sprawiała nam kłopotu. To było dziwne uczucie siedzieć normalnie w towarzystwie wroga i nie kłócić się z nim z byle błahego powodu.
-Myślę że..-zawahał się ale jednak mówił dalej-Myślę, że udając kogoś innego nie jesteśmy szczęśliwi. Inni pewnie tak, karmią się kłamstwem, fałszywymi wyobrażeniami na nasz temat bo tak jest im wygodniej. Jednak to nie oni ponoszą tego konsekwencje. Zatracamy siebie, zapominamy kim jesteśmy...
-Malfoy?-powiedziałam zdumiona-To na pewno ty? To chyba jedyne mądre słowa jakie wypowiedziałeś kiedykolwiek!
-Granger...-zamiast wyzwać mnie, on zaczął się śmiać!

Następnego dnia mijaliśmy się na korytarzu tak jakby wczorajsza rozmowa nie miała miejsca. Oczywiście nie obyło się bez wyzwisk. W końcu to jedyne co nigdy się nie zmienia, nasze kłótnie. Ale tym razem było inaczej. Chwilami miałam wrażenie, że coś się zmieniło. Może jego spojrzenie? Kto wie. Kiedyś się tego dowiem.

2 komentarze: