Stosunki Draco i Hermiony pogorszyły się. Zwracali się do siebie uprzejmie, ale niezwykle chłodno, jakby bali się nawiązać jakąkolwiek bliższą więź. Draco próbował z nią porozmawiać, ale Hermiona za każdym razem miała jakąś wymówkę bądź, po dłuższym czasie, zaczęła po prostu uciekać i unikać sytuacji sam na sam. Malfoy zrezygnował z jakiejkolwiek próby nawiązania kontaktu i zupełnie odpuścił.
Ginny obserwowała to wszystko z dezaprobatą, nadal pozostając fanką ich związku. Próbowała aranżować nawet ich spotkania, byleby tylko doszli do siebie i przestali się tak zachowywać, ale zrezygnowała. Miała też swoje problemy z Harrym i z kimś małym, kto wkrótce miał się pojawić na świecie.
- Hej, Ginny, jak się czujesz? - spytała Hermiona, spoglądając ukradkiem na łóżko Draco. Było puste. Ciekawość ją zżerała, ale nie zapytała. Przyszła do swojej przyjaciółki, nie do niego. Musiała się uspokoić.
- Chyba dobrze. Dziękuję ci za to, że wtajemniczyłaś tylko kilku medyków - dodała, gdy Hermiona usiadła na krześle obok jej łóżka. Granger skrzywiła się na to wyznanie i pokręciła głową.
- Nie powinnam tego robić. Wiesz, że twoja ciążka i tak wyjdzie na jaw, prawda?
- Tak, wiem. Ale Harry bardzo ciężko pracuje, gdybym powiedziała mu o dziecku, nie mógłby się skupić. No i przychodziłby tutaj codziennie - próbowała zażartować Ginny, ale Hermiona widziała na jej twarzy smutek. - A inni medycy mogliby mu coś wypaplać. Nie lubię zamieszania, wiesz o tym.
Granger westchnęła. Nie uważała tego planu za najlepszy pomysł, była przeciwna, ale jak tu odmówić ciężarnej kobiecie?
- A co z Draco? - spytała Ginny zaciekawiona. Hermiona spojrzała na nią zaskoczona, po chwili jednak z podejrzliwością i lekkim nierozumieniem. - Nie udawaj głupiej. Zamierzasz coś zrobić?
- A co mam zrobić według ciebie? Pocałować go, poprosić o ślub, a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie?
- A czy chciałabyś tego?
Granger zamilkła. Już od kilku dni zastanawiała się, jakby to było. Ale nie widziała już żadnej wspólnej przyszłości. Draco nie pociągał jej tak, jak dawniej, nie czuła do niego nic głębszego, lubiła go i dobrze się czuła w jego towarzystwie, ale chyba już go nie kochała. Nie sądziła, że jej miłość będzie taka krótka i płytka.
- Sama nie wiem. Kiedyś na pewno, ale teraz... ja już go chyba nie kocham - wyznała w końcu Hermiona, patrząc przyjaciółce w oczy. Ginny westchnęła i pokręciła głową, ale uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Więc mu to powiedz. Będzie mu lżej, kiedy będzie brał ślub. Zostaniecie przyjaciółmi. To chyba też dobre wyjście, prawda? - bardziej stwierdziła niż spytała, Ginny, uśmiechając się serdecznie. Granger zastanowiła się nad tym chwilę. Faktycznie, była to chyba najlepsza opcja w obecnej chwili. Może ich przyjaźń nie przetrwa, ale obie strony będą miały wyjaśnione tą kłopotliwą sytuację. Tak byłoby lepiej.
- Draco siedzi w kawiarni. Nie sądziłam, że kiedyś się tam wybierze. Ciągle narzekał na hałas i tłum, a tu proszę! Może faktycznie coś mu się tam w głowie przestawia?
Jeśli Hermiona nie chce z nim rozmawiać, on jej nie będzie zmuszał, a przynajmniej tak sobie mówił Draco. Od czasu, gdy tak po prostu odeszła, oddalili się od siebie. Malfoy próbował jeszcze uratować chociaż ich przyjaźń, ale ta się uparła i nie dała sobie nic powiedzieć. Teraz był rozbity. Nie wiedział za bardzo, co zrobić. Wolałby już opuścić szpital i nigdy więcej jej nie spotkać, byłoby łatwiej i szybciej. Tylko Ginny sprawiała, że nie było nudno i miał z kim gadać. Lubił rudą, nie była taka zła, jak myślał początkowo, chociaż osobiście nie znosił Harry'ego i wolałby, żeby Ginny była z Blaisem. Miałby wtedy dwie osoby, które najbardziej lubił, ale wiedział, że ruda nie znosi Zabiniego, a Zabini rudej, więc jego marzenia spadły prosto do wielkiego wulkanu i spłonęły w lawie.
- Pan Malfoy wśród plebsu! - powiedziała kpiąco Hermiona, przysiadając się do blondyna. Draco zatrzymał się z filiżanką kawy przy połowie twarzy, patrząc zaniepokojonym wzrokiem na dziewczynę. Odstawił napój i spojrzał na Hermionę z wyczekiwaniem.
- Chciałam porozmawiać o tej niezręcznej sytuacji i naszym głupim zachowaniu - wyznała jednym tchem Granger. Draco westchnął, opadając na oparcie krzesła.
- NASZYM zachowaniu? - powtórzył Draco, unosząc jedną brew do góry. Hermiona straciła dobry humor i przypomniała sobie, że Malfoy to Malfoy, cholerny arystokrata i dupek. O mało o tym nie zapomniała, ale blondyn szybko jej to uświadomił.
- Dobra - syknęła, patrząc ze złością na Draco. - Zachowałam się jak idiotka, ale wyobraź sobie, że to jest mój sposób na radzenie sobie z niezręcznymi sytuacjami.
- No to kiepski sposób. Chyba musisz przemyśleć swoje wahania nastroju. Do widzenia - uciął rozmowę chłopak, po czym wstał i opuścił kawiarnię. Hermiona zerwała się z miejsca i ruszyła za Draco, mając już powoli dość tej rozmowy. Z każdą minutą była przekonana, że ten pomysł był pomysłem złym. A niech się czuje źle na swoim ślubie, co ją to obchodzi?! Że też musi przejmować się uczuciami innych!
- Porozmawiajmy o tym, trzeba to rozwiązać! - powiedziała zezłoszczona Granger, chwytając Draco za ramię. Blondyn zatrzymał się i spojrzał na Hermionę z niedowierzaniem i irytacją.
- Masz okres, Granger?
- Teraz Granger, tak?! Nie baw się moimi uczuciami, ty farbowany debilu! - syknęła ze złością Hermiona, wymierzając w blondyna oskarżycielsko palec.
- No i proszę, wracamy do starego porządku rzeczy - mruknął Malfoy, wzdychając. Spojrzał na dziewczynę z litością i pokręcił głową. Jak mogła mu się podobać? Teraz widział, że to po prostu kolejna, nadzwyczaj agresywna dziewczyna, z którą miał romans. A myślał, że z tym skończył.
- Na to wygląda! I może tak będzie lepiej! Nie baw się mną, do cholery! To, że byłeś śmierciożercą nie znaczy, że ja nie znam żadnych zaklęć niewybaczalnych!
- Chciałaś się pogodzić czy kłócić? Sprecyzuj, Granger - powiedział zirytowany Malfoy, marszcząc brwi. Już powoli doprowadzała go do szału. Miał takie przeczucie, że lepiej nie iść do tej cholernej kawiarni.
- Dobra, uspokójmy się - zaczęła dziewczyna, biorąc głęboki wdech. Draco chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się i zamilkł. Kolejne słowa z jego ust mogły ją na nowo rozwścieczyć, a nie chciał znów widzieć wymierzonych w siebie oskarżycielskich spojrzeń innych pacjentów. - Bądźmy przyjaciółmi. Dobrze mi się z tobą gada, a nie chce, żeby to się straciło. Przyjaciele? - spytała z nadzieją.
Draco popatrzył na nią i westchnął. W sumie, co mu szkodziło? Jeden znajomy wte czy we wte nie zrobi mu różnicy. No i będzie miał kontakt z Ginny, żeby może napuścić ją na Blaise'a.
- Niech będą przyjaciele - odpowiedział w końcu i uśmiechnął się lekko. Hermiona naprawdę się ucieszyła. Może pomysł Ginny wcale nie był taki zły? Draco poparł przyjaźń, czego kompletnie się nie spodziewała.
Nastała chwilowa cisza. Hermiona była w swoim świecie i, prawdopodobnie, patrzeniem w oczy dziękowała Malfoyowi za poparcie. Draco nie wiedział za bardzo, co ma zrobić, ale ta cisza przynosiła mu ukojenie. Właśnie zdał sobie sprawę, że Granger była o wiele lepsza, gdy nic nie mówiła.
- Chcesz się całować? - spytał po chwili z wyrazem powagi na twarzy.
- Co?! - wybuchła zaskoczona Hermiona, odsuwając się nieco od blondyna. Kilka przechodzących osób spojrzało na nią z dezaprobatą, mrucząc coś pod nosem. Granger zrobiła oburzoną minę, nie mogąc uwierzyć, że on do tego wracał! - Spieprzaj! - syknęła i odeszła dumnym krokiem. Draco wzruszył ramionami i wrócił do kawiarni. Nie skończył jeszcze swojego ciasta.
Ginny uśmiechnęła się na widok Hermiony. Przesunęła się, aby zrobić miejsce swojej przyjaciółce. Już od kilkudziesięciu minut czekała na wiadomości.
Granger usiadła na skraju łóżka i uśmiechnęła się lekko. Na pytanie " No i jak? ", wzruszyła ramionami, ale Weasley widziała na jej twarzy radość.
- Jak go nazwiesz? - spytała Hermiona, zmieniając temat. Ginny spojrzała na nią zdziwiona, ale po chwili zrozumiała. Uśmiechnęła się rozmarzona.
- Kiedyś z Harrym ustaliliśmy, że chłopczyka nazwiemy James, a córkę Lily. Więc chyba tak już zostanie.
- Ustaliliście? - powtórzyła zdezorientowana Granger, unosząc jedną brew. - Nie macie nawet ślubu!
- Ślub można wziąć zawsze. A ustaliliśmy bo... och, nie czepiaj się! - mruknęła Ginny obrażona, dotykając swojego brzucha. Uśmiechnęła się na samą myśl o dziecku, które urodzi.
Nagle do sali wszedł Harry. Był jakiś smutny, zmęczony życiem i wszystkim, co go otaczało. Zerknął na Ginny i podszedł do niej. Spojrzał jej w oczy, chociaż Weasley miała wrażenie, że są to raczej puste dziury, nie widziała tam żadnego wyrazu czy uczucia.
- Muszę wyjechać - oznajmił ochrypłym głosem. - Na bardzo długo.
- Przyszedłeś się pożegnać? - spytała Ginny drżącym głosem. Zostawiał ją. Wiedziała to doskonale. Nadal pamiętał o umowie, którą zawarli. Zamiast " nie mogę z tobą być " powiedział " muszę wyjechać ". Weasley widziała to w jego oczach. Nasunęła kołdrę, aby nie widział, że jest w ciąży.
- Tak. Zostawiam ci wszystko - odpowiedział smutnym głosem, po czym spuścił głowę. - Przepraszam cię, Ginny. I dziękuję za wszystko. Nie odchodzę z powodu kobiety, bo żadnej nie poznałem. Opuszczam cię, bo...
- Wiem. Nie musisz tego mówić - przerwała mu Ginny, uśmiechając się smutno. Harry'ego zabolało serce. Wiedział, że ich związek nie przetrwa. Nie miał dla niej czasu, a z pracy nie chciał rezygnować. Tak po prostu musiało się stać.
Harry odwrócił się i zaczął iść w kierunku drzwi. Zatrzymała go Hermiona.
- Czekaj, Harry, ona jest... - zawołała Granger i poderwała się z miejsca, ale Ginny złapała ją za rękę i pokręciła głową. Potter odwrócił się i spojrzał zdziwiony na przyjaciółkę. - Życzę ci szczęścia. Gdziekolwiek jedziesz, dbaj o siebie. - Uśmiechnęła się sztucznie, zajmując swoje poprzednie miejsce.
- Dziękuję - powiedział Harry, uśmiechając się lekko. - Nie mówcie nikomu, że wyjechałem - dodał na koniec i opuścił pomieszczenie.
Hermiona milczała. Zerknęła na Ginny, która również nie powiedziała ani słowa. Granger spuściła wzrok. Nie wiedziała, jak jej przyjaciółka to zniosła. Nie płakała, nie biadoliła, nie narzekała, nie wyzywała go. Po prostu siedziała na łóżku i jak zaklęta wpatrywała się w drzwi. Była blada jak ściana, nie wiadomo czy smutna czy zła. Zero emocji. Tylko cisza. Przeklęta, niekomfortowa i długa cisza, dopóki nie przerwał jej Draco.
- Widziałem Harry'ego jak wychodził - powiedział kiedy wszedł do sali. Spojrzał na dziwnie zachowującą się Ginny i Hermionę, która jakimś cudem nie mówiła nic. - Znowu coś powiedział?
Weasley podniosła wzrok na Draco. Malfoy spojrzał na Granger, oczekując wyjaśnień,ale Hermiona nawet na niego nie spojrzała. Blondyn nienawidził sytuacji, w których się gubił, nie wiedział, co się dzieje i co zrobić.
- Jestem w ciąży - wykrztusiła z siebie Ginny. Wstała z łóżka, ominęła Draco i wybiegła na korytarz. Malfoy patrzył za nią kompletnie zagubiony i zaskoczony. Podszedł do Hermiony i szturchnął ją.
- Ej, co jest grane?
Granger tylko westchnęła. Pokręciła głową i uznała, że czas chyba zmienić opatrunki Draco. Dawno tego nie robiła, a na jego bandażach pojawiały się plamy krwi. Nie odezwała się ani słowem.
Ginny wybiegła na dziedziniec szpitala. Widziała, jak Harry wzlatuje w powietrze na swojej miotle. Zaczęła go wołać i krzyczeć. Czuła się coraz gorzej, ale ciągle chciała, aby ją usłyszał. Niestety, Harry odleciał, a ona zaczęła tracić równowagę. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, poczuła zawroty głowy. Upadła na podłogę. Przez mgłę widziała jeszcze ludzi, którzy rzucili się w jej kierunku i próbowali pomóc. Dużo głosów, ale żaden nie należał do Harry'ego.
Ginny otworzyła oczy, ale zmrużyła je, gdy do siatkówki dotarło oślepiające światło. Nadal kręciło jej się w głowie, czuła niesamowity ból. Nad nią znajdowała się ogromna lampa i było to prawdopodobnie jedyne źródło światła. Oczy otworzyła szerzej. Widziała jakieś postaci w głębi pomieszczenia, które ze sobą rozmawiały. Westchnęła. Nie wiedziała, co się stało.
Dłonią dotknęła czoła, jakby chciała zatrzymać pulsujący ból w głowie, a potem przeniosła dłoń na brzuch. Był płaski. Żadnego wybrzuszenia, ciężaru. Podźwignęła się i spojrzała tam, gdzie powinna być widoczna jej ciąża. Pusto.
Krzyknęła.
Podbiegła do niej Hermiona ze strachem w oczach. Chwyciła Ginny za dłonie i kazała się uspokoić. Weasley zaczęła ciężko oddychać, omiotła spojrzeniem wszystko wokół, jakby spodziewała się zobaczyć swoje dziecko.
- Co się stało? Gdzie ono jest? - spytała drżącym głosem. Ani razu nie spojrzała na Hermionę. Granger zacisnęła usta w wąską linię. Nie chciała jej tego mówić. Czemu ona? Czemu nie może tego zrobić ktoś inny? Miała kolejny raz obserwować ją, gdy się załamuje?
- Ginny, spokojnie - odezwała się Hermiona, starając się uspokoić. Głos jej się łamał, ale starała się brzmieć pewnie.
- GDZIE ONO JEST?! - krzyknęła Weasley, patrząc Granger w oczy. Hermiona otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, pewność siebie znikła z jej twarzy, pojawił się niewyobrażalny ból i smutek. Spuściła głowę. Granger nie chciała patrzeć swojej przyjaciółce w oczy. Bała się, co mogłaby tam zobaczyć.
- Poroniłaś - wyszeptała po chwili milczenia. Ginny zamarła. Nie odpowiedziała nic, tylko opadła na łóżko. Wpatrywała się pusto w sufit. Poroniła. Nie, to nie możliwe. Oni tylko robią jej głupi żart, myśląc, że to jest śmieszne. Co za idioci. Nabierają ją, choć wiedzą, że nie poroniła, bo dziecko było zdrowie i silne, wszystko szło dobrze. Byli tacy głupi myśląc, że się złapie na taki tani chwyt. To wcale nie było zabawne.
Ale po raz drugi dotknęła swojego brzucha. Płaski. Nie było tam żadnego wybrzuszenia, pusta przestrzeń w miejscu jej małego dziecka. A więc poroniła. Ale gdyby się z tym zgodziła, w końcu by do niej dotarło, że nie ma już niczego, co mogłaby kochać. Małego, nienarodzonego chłopczyka, który cierpliwie czekał na swój czas. Wtedy by usłyszała płacz, widziała go, trzymała na rękach. Małą, bezbronną istotę. Więc gdzie on jest? Jeśli nie w brzuchu, to gdzie?
Nigdzie. Po prostu go nie ma. Zniknął.
- Wyjdź - powiedziała ochrypłym głosem Ginny, nie zmieniając swojego położenia, mimiki twarzy. Hermiona spojrzała na nią z oczami pełnymi smutku, bólu i przerażenia. Nigdy nie widziała jej w takim stanie. Nawet po śmierci Freda starała się pocieszyć swoich bliskich i nie okazywała swojego bólu.
- Ginny, proszę cię...
- WYJDŹ! - krzyknęła Weasley. Na jej twarzy pojawił się smutek i złość. Chciała zostać sama. Jeśli Hermiona myślała, że Ginny rzuci się jej w ramiona, wypłacze i wyżali, to się bardzo myliła. Nie potrzebowała nikogo. Już nie chciała polegać na innych, bo tak to właśnie wyglądało. Opuścił ją Harry i dziecko- człowiek, który się nie narodził, a mimo wszystko pokochała go najmocniej.
Granger wstała i w ciszy wyszła z sali. Nie mogła nic zrobić. Chciała, ale co mogła powiedzieć? W tej chwili słowa były zbędne, niepotrzebne, groteskowe i absurdalne. Ginny musiała się z tym pogodzić w samotności.
***
Ostatnia część to będzie 5. W piątym rozdziale poznamy przyszłą żonę Draco, ból Hermiony, Ginny, która zdołała pogodzić się z utratą dziecka, ale coś na nowo wywołało te uczucia oraz Blaise'a, który zaprzyjaźnia się z Ginny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz