środa, 22 kwietnia 2015

Pamiętnik

Draco Malfoy wrócił zmęczony po treningu do swej prywatnej sypialni Prefekta Naczelnego. Rozebrał się w drodze do łazienki rozrzucając ubrania po podłodze. Wziął prysznic, perfekcyjnie zgolił zarost i wycierając włosy ręcznikiem wyszedł z pomieszczenia po to by rzucić się na łóżko.
Coś zaczęło uwierać go w plecy, więc podniósł się i korzystając z okazji machnięciem różdżki doprowadził swój pokój do porządku. Wszystko było czyste i lśniące zaś brudny strój treningowy znalazł się w koszu przeznaczonym na ubrania do prania.
Spojrzał na łóżko a jego oczom ukazał się malutki zeszycik z czarną okładką i wstążką zakończoną małą zawieszką w kształcie sówki. Kierowany ciekawością wziął go do ręki i obejrzał z każdej strony. Kiedy nic podejrzanego nie przykuło jego uwagi otworzył notatnik. Ułożył się wygodnie i zaczął czytać. Był wścibski i niezwykle ciekawski, więc uznał, że skoro ktoś tu zostawił notatnik to ma prawo go przeczytać.

19.09.
Moje urodziny.
Dziś moja panno jesteś pełnoletnia! Jak się z tym czujesz?
Liczyłam na to, że ten dzień spędzimy w trójkę, popijając Ognistą Whisky i gadając o bzdurach jak zwykle gdy coś świętujemy, ale oczywiście moje ciche nadzieje nie spełniły się. Narwaniec musiał postawić na swoim i wraz z Pacyfistą urządzają mi imprezę. Chcąc nie chcąc muszę się tam zjawić, w końcu zadali sobie tyle trudu specjalnie po to by uczcić moje siedemnaste urodziny i trzeba to uszanować.
Szkoda tylko, że oboje zapomnieli o moim przyrzeczeniu jak po pamiętnej, wakacyjnej imprezie u Deana przyrzekłam, że nie piję więcej w większym gronie by znów się nie skompromitować...
Chociaż w sumie-raz się żyje!
Najwyżej znów będą musieli mnie ściągać z dachu przerywając taniec z duchem Armstronga.

Draco zachichotał. Kimkolwiek była ta dziewczyna-miała zabawne przygody.

21.09.
A mówiłam im! Mówiłam! Mówiłam! Mówiłam!
Czemu muszę wszystko przewidywać? Ah, no tak-Babka Sylvia, jasnowidzka od siedmiu boleści z prawdziwym darem.
Teraz leżę skacowana i nie mam siły się podnieść a muszę jeszcze tych idiotów ogarnąć. Co ja gadam, muszę WSZYSTKICH ogarnąć.
To będzie ciężki dzień.

"Troszczy się o innych bardziej niż o siebie. Nawet jeżeli tego nie okazuje poprawnie."

23.09.
Dzień jak co dzień.
Znów się pokłóciłam z Idiotą i chyba będę miała po tym bliznę (epicką, ale nigdy się do tego głośno nie przyznam). Dostałam od niego paskudnym zaklęciem, ale nie na tyle okropnym bym sobie z nim nie poradziła, tylko... TA BLIZNA.
W końcu znalazłam czas w przerwie od nauki by rozejrzeć się wśród tych prezentów, które dostałam. Wszyscy idealnie trafili w mój gust, cieszy mnie bardziej ich pamięć o moich urodzinach niż podarowane przedmioty.
Pacyfista dał mi książkę o eliksirach autorstwa profesora Snape'a. Nie wiedziałam, że taka istnieje, ale już czuję ekscytację na myśl o wertowaniu jej kart.
Narwaniec dał mi coś dziewczyńskiego... to chyba miała być bielizna, ale to są same sznurki. Cóż, Kwiatek się ucieszy, że będzie mogła mi to coś zabrać.
Wiewióreczka kupiła mi delikatne perfumy. "Jak znajdziesz faceta to ci się przydadzą!" Płonne nadzieje, jestem zbyt brzydka na faceta.
Nieśmiałek z Panną Oderwaną dali mi w prezencie... KOTA! Małą, białą kulkę szczęścia, która na mój widok od razu uznała, że przynależę do niej (ah te magiczne koty...). Myślę, że chcieli aby był zastępstwem za poprzedniego, jednakże ja tak nie uważam. Biała kulka szczęścia to nie zastępstwo a kolejny towarzysz.

"Lubi się uczyć." Draco się skrzywił "Jak pewna kujonica."
10.10.
Jak zwykle zamyślona wracałam z biblioteki. Niosłam kilka opasłych tomów potrzebnych do zadania dla profesor McGonnagall. To była jedna z ostatnich prac, których nie mogłam skopać by utrzymać moje idealne W.
Mogłam uważać bardziej, inaczej bym nie wpadła na Idiotę.
Zdziwiło mnie zachowanie tego chłopaka. ON MI POMÓGŁ. Nie zwyzywał. Nie okrzyczał. POMÓGŁ.
Kurde, to takie dziwne. Moje serce zaczęło szybciej bić widząc ten cwany uśmiech.

12.10.
Znów go spotkałam. Znów serce zaczęło bić szybciej. Znów. Znów. ZNÓW.
Ktoś mi powie czemu?
Z innych rzeczy-przyłapałam Pacyfistę i Wiewiórę w bardzo niezręcznej sytuacji. Przynajmniej dla Wiewióry. Ja już zbadałam wszystko co trzeba, więc jedyne co mnie ruszyło to brak opiewanego w legendach tatuażu Pacyfisty.

21.10.
Czasami jest tak, że człowiekowi brak słów ze szczęścia, smutku, wściekłości... Różne uczucia na to wpływają. Do dzisiaj miałam się za człowieka, który zawsze wybrnie nawet z najgorszej sytuacji zagrażającej życiu i nawet wtedy będzie miał coś do powiedzenia, ale... No właśnie. "Ale".
Dwudziestego października roku obecnego, mnie Madze, zabraklo słów. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ja... czuję się z tym źle. Ta frustracja, którą poczułam wypływa z każdej mojej cząstki ciała aż do teraz, do chwili gdy to piszę.
Czemu?
Idiota zaproponował zawieszenie broni.  Ze strachu odmówiłam.

"Maga? Na kogo tak mówią? Hmm.."

11.11.
Za kilka tygodni święta! "Błagam. Kill me." jakby powiedziała Wiewióra. Jak co roku dostanę zaproszenie od jej rodziców jak i od moich. Nie wiem co zrobić, jak sobie poradzić z tą sytuacją.
Przeczytałam swoje dotychczasowe zapiski. Ile można pisać o błahych sprawach, które tak naprawdę niczego nie wnoszą do naszego życia? Po co zapisywać i pamiętać o rzeczach, które nijak wpływają na nasze czyny, na naszą przyszłość? Dlaczego mam pamiętać o tym co dostałam od przyjaciół a nie jestem w stanie ubrać w słowa i spisać swoich wszystkich krzywd zaznanych od ludzi, zwłaszcza tych bliskich?
Właściwie... po co w ogóle pamiętać o czymkolwiek? Nie ma tych dobrych sytuacji aż tak wiele, więc pamięć jest dla mnie zbędna.
Wszyscy skupiają się na Pacyfiście, ale on nie jest jedyną osobą, która zaznała zła. Tylko dlaczego to on zyskuje pomoc od każdego (nawet ode mnie) a ja muszę walczyć o każdą spokojną chwilę sama? Ktoś mi to wyjaśni?
Hah, przecież wiem, że nie.
Wokół nas szaleje wojna a ja skupiam się na błahostkach.
Jestem żałosna.
Żałosna.
Żałosna.

18.11.
Miałam rację-zarówno rodzice Wiewióry jak i właśni przysłali mi zaproszenia do siebie na święta.
"Jeśli masz ochotę, córko, przyjedź do nas na święta.
 Uprzedź nas jednak o tym co najmniej tydzień przed.
                                                     Rodzice.
 Ps. Forma odpowiedzi jest mile widziana jako niemagiczna."
Mogę się już śmiać? Ktoś mi powie, że to kiepski żart?

01.12.
Zostaję na święta w Hogwarcie i nie żałuję tej decyzji.
Będzie zabawnie.
A w każdym razie mam taką nadzieję.

16.12.
Rodzice wyraźnie ucieszyli się na wieść o mojej nieobecności.
Wiewiórzy rodzice byli smutni, ale zrozumieli.
Tak odmienne postawy dwóch par rodziców.
Jak to jest mieć kochającą, normalną rodzinę?

"Czyli ma problemy w domu, głównie z rodzicami."

24.12.
Wigilia.
Nie żałuję, że zostałam, tak samo jak nie żałowałam tego w chwili gdy podejmowałam tą decyzję.
Przetańczyłam cały wieczór z Idiotą.
Dostałam kilka prezentów.
Było cudownie.

25.12.
Wiadomość z Ministerstwa Magii.
"Z przykrością zawiadamiamy o śmierci..."
Hah.

26.12.
Idiota znalazł mnie płaczącą w łazience Jęczącej Marty.
Pocieszał mnie dopóki nie padłam ze zmęczenia.

01.01.
Całowałam się z Idiotą.
Moje serce bije.

12.01.
Drugi pocałunek z Idiotą.
Serce bije mocniej.

04.02.
Trzeci pocałunek z Idiotą.
Moje serce ma ochotę uciec mi z piersi.

14.02.
Randka z Idiotą i czwarty, piąty, szósty i siódmy pocałunek.
Moje serce nie jest już moją własnością.

03.03.
Płaczę a moje serce dalej pozostaje jego własnością.
Ja.. nie powiem tego głośno. Ani szeptem. Wstydzę się.

Z każdym kolejnym wpisem Draco coraz bardziej przekonywał się, że osobą do której należy ten pamiętnik jest Hermiona. Blondyn przeczytał wszystkie wpisy, zostało mu zaledwie parę kartek, które szybko przewrócił by ocenić ile jeszcze wpisów mu zostało. Jak się okazało, był to jeden długi list.
"Dzisiejsza data."

16.03.
W życiu ludzi poznaje się dwa razy. Za pierwszym razem widzimy tylko otoczkę stworzoną z pozorów i maskę wypełnioną stereotypami i zachowaniami, których oczekuje od nas każdy. Drugi raz jest inny, bardziej ludzki bowiem wtedy przekonujemy się, że to co widzimy na co dzień jest obłudnym wyobrażeniem innego człowieka stworzonym na dodatek przez nas samych. Widzi się wtedy prawdziwą naturę drugiej osoby, która często zaskakuje szczerością, gamą uczuć, przeżyciami.
Pamiętasz jak się drugi raz poznaliśmy?
To nie było ciekawe przeżycie-moi rodzice zostali zabici przez Śmierciożerców a ty byłeś pierwszą osobą, którą spotkałam po usłyszeniu tej wiadomości. Chcąc czy nie skończyłeś jako moja poduszka do wypłakania Nie wyobrażasz sobie mojego szoku, gdy zauważyłam w końcu że ty to Ty. Chyba nigdy nie podziękowałam Ci za tamtą chwilę.
A więc DZIĘKUJĘ.
Myślę, że to był moment przełomowy w naszych relacjach. Dostrzegłeś we mnie, w zwykłej szlamie, człowieczeństwo i namiastkę prawdziwego czarodzieja. Po tym było już prościej w naszych kontaktach, stały się cywilizowane, bez kłótni i wyzwisk (wcześniejsze epizody bez wojny zgodnie uznaliśmy za nieistniejące, pamiętasz?). Zwykła relacja rówieśników, którzy ze sobą nie rozmawiają.
Chociaż przyznam skrycie, że trochę mi brakowało tych naszych potyczek na zaklęcia. Mogłam się popisać swoimi umiejętnościami a ty byłeś chyba jedynym godnym przeciwnikiem.
Każdy był zdziwiony, ale w czasie w jakim przyszło nam dojrzeć, zażegnanie wojen i nawiązywanie nowych przyjaźni powinno być normą-nigdy nie wiadomo kogo się utraci i czy nie będziemy żałować, że nie zrobiliśmy tego pierwszego kroku by poznać osobę, która być może mogła mieć ogromne znaczenie na nasze przyszłe życie.
Moi przyjaciele mieli skrajne poglądy na ten temat.
Harry, pacyfistycznie nastawiony, chciał byśmy się dogadywali i naprawili lata stracone na kłótniach z Twojej winy, zwłaszcza po tym co zrobiłeś (pewnie nie zauważyłeś, ale Harry wybacza każdemu kto przejawiają oznaki "dobra").
Ron był odmiennie nastawiony-zaczął na mnie naskakiwać, że może coś nas łączy, zaprzyjaźniliśmy się lub już wskoczyłam Ci do łóżka... Przebolałam jego słowa, był moim przyjacielem, ale to przecież była tylko dorosła postawa-po co się kłócić niepotrzebnie jak można po prostu przemilczeć coś złego? Ronald jednak tego nie potrafi, on... on nigdy nie będzie dojrzały. Doskonale to wiesz, zważywszy na to, że byłeś świadkiem jak próbował zmusić Ginny siłą do zerwania z Blaisem...
Rodzice Rona, a zwłaszcza jego mama, planowali nam wspólną przyszłość. Zawsze się z tego śmialiśmy, ale tęskne spojrzenia Rona, jego przypadkowy dotyk czy inne tego typu gesty, jasno i wyrazie pokazywały, że on też się z tym zgadza.
Problem w tym, że ja nie widzę swojego dalszego życia bez osoby, która nie jest tobą. Zrozumiałam to w chwili gdy pocałowałeś mnie po raz pierwszy. Nigdy nie czułam czegoś takiego i nigdy więcej po tym nie czułam się sobą. Zmieniłeś mnie, zaznałam uczucia, które według przeznaczenia nie było mi dane.
Możesz się cieszyć cwana fretko-przyznaję, ja Hermiona Granger, zakochałam się w tobie.
Wiesz jednak, że nasz związek nie jest możliwy. Czytałeś już oficjalne oświadczenie Śmierciożerców o przejęciu szkoły i ostatecznym wytępieniu z niej szlam? Polecam, lektura godna przeczytania. Być może to ci znacznie pomoże w zrozumieniu tego co chcę powiedzieć.
To koniec.
Nie możemy być już razem (o ile w ogóle byliśmy ze sobą). Śmierciożercy zamierzają poddać każdego działaniom zaklęć i eliksirów, które mogą zniwelować działanie innych klątw. Dla mnie to oznacza, że muszę czym prędzej zniknąć. Jestem w tej szkole tylko dlatego, że Pansy pozwoliła mi przez kilka miesięcy być nią a sama oddaje się w pełni pracy Zakonu. Nie uratuje mnie ani babka Sylvia ani jej podobni moi przodkowie. Jestem szlamą i nic tego nie zmieni.
Będę musiała podziękować Pansy..
Kiedy to czytasz, ja jestem nad brzegiem jeziora i czekam na świstoklik...

Nie czytał dalej.
"To ona!"
Draco czym prędzej wybiegł ze swojej komnaty z pamiętnikiem w ręku. Biegł i biegł jak oszalały. Mijał uczniów, którzy uciekali mu z drogi. Staranował kilku z nich, gdy nie zdążyli odsunąć się na bok.  Wielu krzyczało za nim by "się ogarnął!", ale nie przeszło mu przez myśl to ani razu. Ignorował też wyzwiska w jego stronę, miał tylko jeden cel-złapać ją nim zdąży uciec.
Wybiegł z zamku, ale to nie był koniec jego "podróży". W końcu znalazł się w pobliżu jeziora i z daleka widział już znajomą sylwetkę w otoczeniu kilku walizek. Czym prędzej się znalazł obok wypatrzonej osoby i pochwycił ją szybko w ramiona.
Poczuł między ramionami miękkość kobiecego ciała i drażniące, brązowe loki.
Hermiona.
Przytulił ją mocno po czym odsunął od siebie.
-Co ty mi tu za głupoty wypisujesz, głupia Gryfonko!-machnął jej pamiętnikiem przed twarzą, która wyrażała strach i zdumienie. Hermiona nie sądziła, że dogoni ją.
-Ja...-po raz drugi w ciągu całego życia dziewczyny, zabrakło jej słów,
-Oh, cicho!
Draco pocałował Hermionę, zaś ona stała i nie wiedziała co czynić. Dopiero gdy zarzucił ręce dziewczyny na swoją szyję, ona odwzajemniła jego pocałunek wtulając się.
Całowali się dlugo i namiętnie. Świstoklik zniknął tak jak i ostatnia możliwa droga ucieczki Hermiony.
-Co się ze mną teraz stanie?-zapytała siedząc na trawie i rozpaczając.
-Ochronię cię-mruknął Draco siadając obok niej-Tylko mi już nie uciekaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz