czwartek, 31 lipca 2014

Szpitalny romans cz.3

Hermiona pojawiła się w Szpitalu Świętego Munga równo z wybiciem godziny ósmej. Podeszła do recepcji, gdzie młoda kobieta bez słowa podała jej pudło. Granger mruknęła coś pod nosem, po czym udała się na czwarte piętro, witając się z współpracownikami. Nie zatrzymywała się na dłuższe rozmowy, nie miała czasu, chciała dzisiaj jak najszybciej opuścić szpital.
Kiedy nazwała Malfoya jego imieniem, jakoś nie potrafiła wytrzymać w obecności chłopaka.
Minęło kilka dni, a ona unikała go najlepiej, jak tylko potrafiła.
Nie zakochała się. Uparcie to sobie powtarzała: rano, zaraz po obudzeniu, przed lustrem oraz przed zaśnięciem. Po prostu nie dopuszczała do siebie takiej myśli, niezwykle absurdalnej zresztą.
Weszła do pomieszczenia z miksturami i innymi leczniczymi rzeczami, po czym zamknęła drzwi na klucz. Wiedziała, że nikt tutaj raczej nie wejdzie, a jak już, to będzie to kobieta. Dlaczego? Żeńska część pracowników zawsze przychodziła wcześniej i na godziny ranne. Tak się umówiły z mężczyznami, a oni chętnie na tę propozycję przystali.
Postawiła pudło na podłodze i wyjęła z niego zielono-żółtą szatę uzdrowiciela. Położyła ją na pustym stoliku, po czym zaczęła się rozbierać. Kiedy była już w samej bieliźnie, usłyszała głośnie gwizdnięcie za sobą.
Przerażona odwróciła się i zobaczyła tam osobę, którą najmniej chciała spotkać.
Za nią stał Draco Malfoy we własnej osobie, oparty o futrynę z szarmanckim uśmiechem, wpatrując się w jej krągłe ciało. Hermiona zakryła się szybko zielono-żółtą szatą, a jej twarz zrobiła się czerwona. Wpatrywała się zdenerwowana i zmieszana jednocześnie w blondyna modląc się, żeby wyszedł.
- Nie ma się czego wstydzić, Granger. Przynajmniej ty nie masz czego- dodał, uśmiechając się uwodzicielsko.
- Po co tu wchodziłeś? Było zamknięte! Poza tym, co ty robisz poza łóżkiem?! - spytała ze złością, próbując jakoś odwrócić jego uwagę od swojej zarumienionej twarzy.
- Och, zaoferowałem pomoc. Miałem coś stąd przynieść - odpowiedział ze stoickim spokojem, wpatrując się w brązowe oczy dziewczyny. Hermiona przełknęła ślinę.
- Zaniosę to, więc możesz już iść - zaproponowała coraz bardziej zestresowana. Chłopak uniósł jedną brew.
- Och, naprawdę? Nawet nie wiesz, co miałem zanieść. I nie znam nazwy tego czegoś. To miało być...- tutaj zastanowił się przez chwilę, rozglądając się po sali. - ... niebieskie - powiedział w końcu, wskazując na stojące flakoniki, które, prawdopodobnie, znajdowały się najbliżej dziewczyny. Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie, ale nic nie powiedziała. Draco stanął obok dziewczyny, udając, że szuka odpowiedniej fiolki.
W końcu wyciągnął rękę, aby sięgnąć po jakiś eliksir. Otarł się ramieniem o ramię Granger, na co ta dostała dreszczy. Nie dała jednak poznać po sobie, że nagle jej serce zaczęło przyspieszać, więc tkwiła w miejscu.
- Hm, to chyba nie to - powiedział Draco, idealnie udając rozczarowanie. - Ach, ale chyba sobie przypomniałem nazwę. Hebicilux! - zawołał uradowany, zerkając na Hermionę, która wpatrywała się z zapałem w ścianę.
- T-to te drzwi w rogu. Tam powinien być zapas - wydukała, patrząc w innym kierunku. Cała się trzęsła, ale nie wiedziała czy bardziej ze strachu, czy z podniecenia. Draco spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. Był bardzo blisko, mógł właściwie zrobić teraz wszystko, o czym myślał. Ale wiedział, że to za szybko, więc po prostu schylił się ku jej szyi i chuchnął. Hermiona odskoczyła od niego jak oparzona, zakrywając się szatą jeszcze szczelniej, chociaż było to praktycznie niemożliwe.
- Co ty robisz?! - zawołała z oburzeniem. Chłopak, szybciej niż się spodziewała, przycisnął Granger do przeciwległej ściany i spojrzał jej w oczy. Hermiona szybko odwróciła wzrok, nie chcąc na niego patrzeć. Czemu to robi? I czemu jej serce tak nagle zaczęło przyspieszać. Za blisko, zdecydowanie za blisko!
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie - wyszeptał, ale nie uśmiechał się. Był śmiertelnie poważny, może nawet trochę zdenerwowany. Westchnął. - Czemu mnie unikasz?
- Zrobiłeś to wszystko tylko po to, aby mnie zapytać o taką błahostkę? - spytała, uśmiechając się ironicznie, ale Malfoy doskonale wyczuł drżenie w jej głosie. - Słuchaj, nie unikam cię, tylko...
- Zakochałaś się we mnie? - spytał prosto z mostu, ignorując jej tłumaczenie. Teraz obserwował ją uważnie, nie chcąc przegapić żadnego tiku nerwowego czy czegokolwiek innego. Hermiona przełknęła ślinę. Jej serce głośno biło, miała wrażenie, że Malfoy je słyszy.
- Nie - odpowiedziała w końcu spokojnym głosem, ale nie odważyła się spojrzeć mu w oczy. Draco nie zareagował, po prostu oderwał się od niej i siląc się na beztroski ton, zawołał:
- Achh, czuję ulgę! No wiesz, nie zdziwiłbym się, gdybyś coś do mnie poczuła, ale w razie potrzeby nie chciałbym cię ranić!
Granger spojrzała na niego zaskoczona. Więc jednak. Głupia, co ona sobie myślała? Że ma u niego jakiekolwiek szanse? Nawet nie była pewna swoich uczuć. Dopiero teraz, kiedy z góry ją odrzucił, poczuła ból i zawód. Czasem myślała, że jego zachowanie i uwagi mają jej schlebiać, że może chce jej coś przekazać. Ale się myliła. To był po prostu Malfoy. Tylko Malfoy, nie Draco.
- Zaniesiesz te Hebicilux? - spytał po chwili. Hermiona kiwnęła gorliwie głową, a blondyn wyszedł. Odetchnęła z ulgą, ale poczuła także zawód. Może chciała, żeby został.

Granger weszła do sali sto dwadzieścia osiem z bijącym sercem. Zerknęła na Draco, który zachowywał się, jakby nic się nie stało. Nawet nie podniósł wzroku, by zobaczyć, kto właśnie zaszczycił swoją obecnością salę sto dwadzieścia osiem.
Hermiona odchrząknęła.
- Spotkałam właśnie Harry'ego, Malfoy - zwróciła się do blondyna, który dopiero teraz na nią spojrzał. Jego szare oczy znowu wywołały w niej sprzeczne uczucia, ale zachowała powagę i nie dała się ponieść emocjom. - Powiedział, że spróbuje złapać tego Rookwooda, ale ty nie możesz już wspominać o śmierciożercach.
Draco kiwnął głową, najwyraźniej ucieszony, ale nie odpowiedział. Ginny chrząknęła, a Hermiona spojrzała na nią zdziwiona. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ona też tu była.
- Harry kazał przekazać, że życzy ci powrotu do zdrowia.
- Tylko tyle? - spytała z goryczą Potter, która z każdym dniem wyglądała coraz gorzej. Granger pokiwała głową, a Ginny tylko spuściła głowę. Nie wiedziała, jak powinna pocieszyć przyjaciółkę. Już chyba nic nie mogła poradzić na zachowanie Harry'ego.
- Witaj, Hermiono! - zawołała wesoło Ernie, wchodząc do pomieszczenia. Uśmiechnął się szeroko, po czym teatralnie ukłonił. Zerknął dla Malfoya i odetchnął z ulgą, bo Draco miał gdzieś jego przyjście i nawet gazeta była od Mcmillana ciekawsza. - Czy... czy wybrałabyś się ze mną na kolację? - wydusił z siebie w końcu. Draco podniósł swój wzrok na Erniego, patrząc na niego z dezaprobatą, jakby Mcmillan był doprawdy wielkim idiotą. Hermiona zamrugała zdziwiona, ale uśmiechnęła się serdecznie.
- Jasne! - odpowiedziała po zastanowieniu, wywołując u Erniego radość. Draco zakrztusił się powietrzem, spoglądając na kobietę z niedowierzaniem. Jak ona, doprawdy piękna i mądra, mogła umówić się z kimś takim jak ten... były Puchon!
- Naprawdę? To super! Em... może w poniedziałek o osiemnastej? Przyjadę po ciebie - zaproponował Ernie, a Hermiona kiwnęła głową. Mcmillan chciał coś jeszcze dodać, ale napotkał wzrok Draco, który nie wróżył nic dobrego, tak więc szybko się pożegnał i wyszedł.
Na sali zapanowała cisza. Ginny, mimo swojego samopoczucia, uśmiechnęła się do Hermiony, która nawet nie spojrzała na Malfoya. Potter dawno jej mówiła, żeby w końcu sobie kogoś znalazła i proszę! Nareszcie nadarzyła się okazja, a Ernie był dosyć przystojny, może trochę nijaki, ale Granger bardzo go lubiła.
Porozumiewawcze spojrzenia dziewcząt przerwało gwizdnięcie Malfoya, który obserwował całe zajście z wielkim zainteresowaniem, ale później już z irytacją. Hermiona drgnęła i dopiero teraz uświadomiła sobie, że ON wszystko słyszał. Przeklęła w myślach głupotę Mcmillana i jego brak wyczucia, po czym spojrzała na blondyna ze słodkim uśmiechem na twarzy.
- Chciałeś coś powiedzieć?
- To twój nowy chłopak? - spytał kpiąco, uśmiechając się w ten swój złośliwy sposób.
- Może wkrótce, a przeszkadza ci to?
- Nie, nie, tylko trochę mi ciebie żal. Myślałem, że masz lepszy gust - odpowiedział, wracając do czytania gazety. Hermiona spojrzała na niego z oburzeniem, po chwili wyglądała tak, jakby chciała go obrazić w najbardziej okrutny sposób, ale tylko prychnęła i opuściła salę, trzaskając drzwiami.

- Heeej, Dracusiu! - zaskrzeczała Pansy, uśmiechając się słodko do blondyna. Malfoy skrzywił się na jej widok i nawet nie miał zamiaru tego ukrywać. Parkinson jednak nie przejmowała się jego miną będąc w stu procentach pewną, że grymas chłopaka to oznaka głębokiej radości i miłości do jej osoby.
Usiadła na podłożonym przez Hermionę krześle, która obserwowała całą tą scenę z lekką irytacją. Stała niedaleko Draco i jego fanki, żeby w przypadku naprzykrzania się choremu mogła ją szybko powstrzymać za pomocą różdżki, co chciała zrobić od kiedy tylko ujrzała osobę byłej ślizgonki na korytarzu. Pansy nadal odnosiła się do niej z pogardą, a Granger starała się nie rzucić na nią jakiegoś zaklęcia niewybaczalnego. Powstrzymywała się także od zwyczajowego "jebnięcia" pięścią w twarz i dobicia krzesłem.
Kiedy dwie godziny później Parkinson nadal siedziała i zajmowała się swoim ukochanym, Hermiona uznała, że chyba już czas przerwać te " cudowne " odwiedziny. Kilka razy próbowała delikatnie jej powiedzieć, że nikt jej nie chce już widzieć, a tym bardziej słuchać, ale dziewczyna warczała jak rozwścieczony, mały mops i uparcie nie opuszczała swojego miejsce.
- Słuchaj, Parkinson - zaczęła ostro Granger, mając już serdecznie dość tej udawanej jednostronnej uprzejmości. - Masz się natychmiast wynieść. Czas odwiedzin już się skończył.
Pansy spojrzała na dziewczynę pogardliwym wzrokiem.
- Zamknij się, szlamo - warknęła, czekając na reakcję Hermiony. Draco skrzywił się na te słowa, czując coraz większą niechęć do byłej ślizgonki. Spojrzał z żywym zainteresowaniem i... jakby współczuciem na Granger, której brwi podjechały do góry. Prychnęła, nie mogąc uwierzyć, że ten mops nadal tak ludzi nazywa, zwłaszcza po tym, gdy Pansy chciała wydać Harry'ego.
Wyciągnęła różdżkę i siłą wyprowadziła dziewczynę z sali, która jeszcze awanturowała się i wyrywała, lecz bezskutecznie. W końcu po ostrych słowach przełożonej Hermiony, pani Pumpernikiel, wściekła i wyprowadzona z równowagi opuściła szpital, mrucząc pod nosem przekleństwa. Staruszka uśmiechnęła się do Hermiony, która podziękowała i wróciła do sali.
- Gdzie idziesz, Ginny? - spytała Granger, patrząc na przyjaciółkę nieprzychylnym wzrokiem. Potter zająknęła się. Po chwili jednak zdołała tylko wydusić z siebie drżącym głosem:
- Przejść się. Nic mi się nie stanie - dodała szybko ruda, uprzedzając Hermionę, która już zamierzała wygłosić swoją przemowę na temat jej stanu zdrowia. Ginny uśmiechnęła się lekko, chociaż bardziej przypominało to grymas, po czym minęła przyjaciółkę i opuściła salę.
- Mam nadzieję, że wróci w jednym kawałku - mruknęła pod nosem, zastanawiając się nad czymś głęboko. - To oparzenie na twoim policzku... trzeba je przemyć, już można to zrobić - zwróciła się Granger do Draco po krótkim milczeniu. Malfoy wzruszył ramionami, dając jej do zrozumienia, że ma gdzieś, co będzie robiła. Odłożył gazetę na stolik. Hermiona wzięła miskę z zieloną substancją, szmatkę i podeszła do blondyna. Zdjęła opatrunek z jego policzka, po czym ostrożnie zaczęła przemywać oparzenie.
- Nadal masz ten zwyczaj? - spytał nagle Draco. Hermiona nie odpowiedziała, ale uniosła lekko brew do góry, przerywając czynność. - No wiesz, ignorowania obelg?
- Ach, o to ci chodzi! - Hermiona zrozumiała, na nowo wpatrując się w oparzenie i kontynuując czynność. Zanurzyła szmatkę w zielonej substancji. - Przyzwyczajenie. No wiesz, ty i twoi kumple nie próżnowaliście. Właściwie... chyba tylko ty mnie tak nazywałeś. - Powróciła do przemywania oparzenia, kiedy już szmatka wsiąknęła odpowiednią ilość płynu.
- Jeśli to cokolwiek zmieni - zaczął, po krótkim milczeniu - to przepraszam.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, ale Draco tego nie zauważył.
- To słowo dziwnie brzmi w twoich ustach. Może dostałeś zaklęciami mocniej, niż myślałam?
Blondyn prychnął pod nosem, jakby nagle rozdrażniony tą uwagą.
- Ale dziękuję. Może zdołam cię polubić. Nie było to takie trudne, prawda, Malfoy?
- Malfoy? - powtórzył powoli, jakby nagle wpadł na pomysł. Uśmiechnął się pod nosem, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. - A może Draco? - spytał, obracając twarz w jej kierunku. Hermiona zamarła ze ścierką w ręku w połowie drogi do jego twarzy.
- O co ci chodzi? - spytała, lekko czerwona na twarzy.
- No wiesz... wczoraj jakoś wypowiedziałaś moje imię.
- Każdemu się zdarza. Po prostu mi się wyrwało - wytłumaczyła stanowczo. Przestała się rumienić, przypomniawszy sobie scenę w sali z miksturami. On do niej nic nie czuł, więc po co miała robić z siebie taką zdesperowaną idiotkę? Spuściła wzrok.
- Nie skończyłam cię leczyć, ale to może poczekać do jutra - oznajmiła po krótkim milczeniu, odkładając szmatkę do miski. Wstała i już chciała odejść, gdy Draco złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Naczynie spadło na podłogę, rozlewając całą swoją zawartość. Hermiona próbowała się wyrwać, ale spojrzenie jego szarych oczu nagle ją sparaliżowało. Wpatrywała się w nie i nie mogła przestać, ale nadal miała przed oczami poranną sytuację.
- Puść mnie - powiedziała chłodno, co zaskoczyło chyba nawet ją, bo nagle złagodniała. Malfoy jednak się tym nie przejął.
- Wymów moje imię, może wtedy pozwolę ci odejść.
- Co to za bzdury? Nie chce tego robić, nie mam powodu! Nie ufam ci i...
- Zaryzykuj.
Hermiona milczała przez chwilę, otwierając co chwilę usta, jakby chciała coś powiedzieć. W końcu westchnęła zrezygnowana i wyszeptała cicho słowo " zgoda ". Draco złapał ją w talii i przysunął bliżej do siebie. Granger na chwilę zapomniała, co powiedzieć, ale wkrótce się opanowała.
- Co mam dokładnie powiedzieć? - wyjąkała, odwracając wzrok.
- Powtarzaj za mną - wyszeptał, a Hermiona momentalnie dostała dreszczy. - " Draco... "
- D-Draco...
- " (...) czy mógłbyś... "
- Czy... czy mógłbyś...
- " (... ) mnie pocałować? ".
Hermiona zamarła, analizując treść całego zdania. Wiedziała, że jest tylko zabawką w jego rękach, ale nie potrafiła się powstrzymać. Był taki pociągający i przystojny, dodatkowo jakby... zakazany, a wiadomo, że to, co zabronione, jest najlepsze.
- ... mnie pocałować? - zakończyła, próbując opanować drżenie głosu. Malfoy uśmiechnął się na ostatnie słowa, po czym złożył na ustach dziewczyny długi, namiętny pocałunek. Oderwał się od Hermiony na chwilę, która była już cała rozpalona, żeby spojrzeć jej w oczy.
Już po kilku sekundach całowali się namiętne, walcząc o inicjatywę, gdy ich języki tańczyły razem.
Granger usiadła na nim okrakiem, aby po chwili już być na dole. Draco całował jej szyję, chwilę później obojczyk, co kilka sekund powracając do ust.
- Nie możemy - wyszeptała dziewczyna, próbując coś zdziałać. Wiedziała jednak, że Draco ma gdzieś zasady i jej ostrzeżenia, bo doskonale wiedział, że oboje tego chcą. Ale Hermiona podświadomie wiedziała, że to będzie błąd, że będzie cierpieć, a nie chciała do tego dopuścić.
Przewróciła Draco na plecy i spojrzała mu w oczy.
- Nie możemy - powtórzyła stanowczo, ale ze słyszalnym żalem, po czym opuściła jego łóżko. Zapięła rozpięte guziki od szaty, po czym jednym machnięciem różdżki posprzątała podłogę. Miska wróciła na swoje miejsce na stoliku, podobnie ścierka, a morka plama wyschła. Już miała wyjść, gdy usłyszała jego głos:
- Czemu?
- Bo się boje.

4 komentarze:

  1. Świetne, jest kilka błędów, ale nie są rażące ;)
    Z niecierpliwością czekam na kontynuacje

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja byłam tak bardzo zajęta śledzeniem historii, że nie zauważyłam żadnych błędów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna miniaturka. :D
    Czekam na więcej i pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń