niedziela, 31 sierpnia 2014

Wypożycz mi swą siostrę!

Opowiadanie zawiera sceny seksu. Nie jest on jednak taki jak wyobrażają go sobie inne autorki, więc nie spodziewajcie się czułych słówek i innych bzdet typu "... stali się jednością..."
Jak zwykle kanon zniknął po zatwardziałym boju o swój żywot a całość jest bez szczególnego ładu i składu.
Z dedykacją dla Julki.
Za to że mnie słucha, opieprzy gdy trzeba oraz za to, że długo pisałam poniższe opowiadanie.
Savie

-Malfoy! Do jasnej cholery! Chodź tu bo jak nie to...!-kobieta krzyczała z całych sił próbując zapiąć swą suknię.
-Czego się drzesz kobieto?!-warknął mężczyzna wchodząc z hukiem do sypialni.
-Ty mnie w to wpakowałeś więc chociaż pomóż mi zapiąć tą przeklętą suknię!
-To niby moja wina tak?!-krzyknął-A niby kto im powiedział, że..
-A weź się już przymknij i mi pomóż!
Mężczyzna westchnął wiedząc, że z tą kobietą nie wygra, podszedł do niej i zapiął jej zamek sukni. Jego partnerka miała włosy spięte w koka więc Malfoy korzystając z okazji chuchnął jej w nagą skórę karku.
-Co..?! Co..?! Co ty odwalasz?!-wzburzyła się i odskoczyła od niego czym prędzej trzymając dłoń na podrażnionym miejscu.
-O co ci chodzi?-udał że nic nie miało miejsca i wzruszając ramionami wyszedł z pokoju zostawiając w nim wściekłą kobietę. Kiedy już znalazł się wystarczająco daleko od niej zaczął się śmiać.
-Co za palant-kobieta westchnęła spoglądając w wielkie lustro stojące na przeciw niej-Palant z dobrym gustem.

A wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu gdy Draco Malfoy śpieszył się na spotkanie ze swoją przyszłą byłą dziewczyną. Umówili się w małej kawiarence, w pobliżu Gringotta, prowadzonej przez drobną, uroczą czarownicę Ginny Potter. Jej kawiarenka, prowadzona z najlepszą przyjaciółką Hermioną Granger, jest miejscem znanym przez wszystkich przez co coraz ciężej znaleźć tam wolne miejsce. Słyną nie tylko z czarującej obsługi ( i nie mówimy tu o ich magicznych zdolnościach) ale też i z wyśmienitych ciast, ciasteczek i innych łakoci przyrządzanych głównie przez pannę Granger. Ciastko czekoladowe w polewie orzechowej było ich znakiem rozpoznawczym.
-Spóźniłeś się.-powiedziała piękna blond włosa kobieta siedząca przy stoliku do którego zbliżył się Draco. Jego uroda cały czas robiła na niej wrażenie. Niebieskie, przenikliwe oczy, jasne, blond włosy, wysoka i umięśniona postura. Dodać do tego inteligencję i majątek a można uzyskać najlepszą partię do ożenku.
-Przedłużyło mi się spotkanie-skłamał. Tak jak Draco Malfoy nikt nie potrafił kłamać, jako jeden z nielicznych opanował do perfekcji tą umiejętność, która nieraz mu się przydała w życiu a zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta.
-Skoro to ty nalegałeś na spotkanie, powinieneś czekać tu na mnie-z obrzydzeniem rozejrzała się po pomieszczeniu w którym panował gwar. Wysoko urodzonej kobiecie takiej jak ona nie odpowiadały miejsca w których każdy mógł przesiadywać bez względu na zasobność portfela.
-Właśnie.. -mruknął Draco-Mirabelle, skarbie, mam ci coś ważnego do powiedzenia.-spojrzał na nią przenikliwe a ona wnet zrozumiała o co chodzi, jednakże mimo to, wzburzyła się.
-Chyba nie chcesz tego zrobić tutaj!-podniosła głos.
-Innego wyjścia nie ma, chcę to zrobić jeszcze przed wyjazdem-uśmiechnął się bezlitośnie-To koniec, Mirabelle. Mój skrzat już wysłał twoje rzeczy do twojego mieszkania.
-Podaj chociaż powód!-zażądała a jej oczy płonęły żądzą mordu.
-Ona-wskazał na przechodzącą obok miłą, brązowowłosą kobietę która z uśmiechem na ustach niosła tacę z parującymi napojami i ciastkami na talerzyku do starszej pary siedzącej obok okna.
-Ona?!-zdumiona nie mogła uwierzyć, że pokonała ją tak pospolita rywalka-Ona przecież nie ma ani urody ani pieniędzy ani nawet pewnie nie jest mądra!
Zapadła cisza, siedzące obok dwie nastolatki z morderczym wzrokiem spojrzały na Mirabelle. Oby dwie znały tą kelnerkę i uwielbiały ją, była dla nich wzorem.
-Tak naprawdę mam cię dosyć. Jesteś nudna w łóżku i nudna w ogóle, nie można z tobą nawet o niczym porozmawiać-przyznał bez ogródek-A to co powiedziałaś daje mi tylko powód do zerwania. Nikomu nie godzi się oczerniać w ten sposób ludzi, nawet ich nie znając. Powinnaś o tym wiedzieć, w końcu też jesteś arystokratką-prychnął.
Mirabelle spojrzała na niego, podniosła filiżankę i całą jej zawartość wylała na koszulę Malfoya po czym upokorzona teleportowała się z kawiarenki.
-Oj Malfoy, Malfoy-powiedziała brązowowłosa podchodząc do niego z wyciągniętą różdżką-to już druga w ciągu trzech miesięcy. Mógłbyś być trochę delikatniejszy, szkoda koszuli-szepnęła magiczne zaklęcie i machnęła różdżką a po plamie na koszuli zostało wspomnienie.
-Mów co chcesz, mogę mieć tyle koszul ile chce-uśmiechnął się cynicznie-Przyjmujesz zamówienia?
-Nie widać?-zapytała retorycznie wskazując fartuszek w małe sówki, który zawsze nosiła.
-To co zwykle-uśmiechnął się a ona wywróciła oczami.
-Stanowczo zbyt dużo czasu tutaj spędzasz-mruknęła i udała się do kuchni przekazać kucharzowi co ma przygotować.
-Dziękuję.
-Proszę-położyła czekoladowe ciastko i chciała odejść.
-Granger, czekaj.
-Czego?! Nie widzisz, że mam klientów?!-krzyknęła z drugiego końca sali.
-Chodź nie marudź!
Ich w miarę miłe usposobienie względem siebie początkowo szokowało wszystkich, nawet ich samych. Z czasem jednak zarówno ich przyjaciele jak i obcy ludzie przyzwyczaili się do tego. Chwilami mieli zapewnioną rozrywkę, gdyż rozmowy tej dwójki, nawet bez kłótni, były zabawne. Sposób w jaki nawzajem przekonywali się do swoich racji śmieszył każdego. Zaczęło się niewinnie, od zwykłej, wymuszonej wspólną pracą uprzejmości jaką jest mówienie sobie "dzień dobry" każdego dnia w obecności Ministra Magii. Później zaczęły się inne wymiany uprzejmości i zagadywanie "jak minął dzień?". Od słowa do słowa, długich wyjaśnień, przeprosin i wspólnych wyjść ze znajomymi można powiedzieć, że nawet się polubili. Oczywiście nie uważali się za najlepszych przyjaciół, ale też nie byli największymi wrogami jak w czasach nauki w Hogwarcie. Innymi słowy byli po prostu dobrymi znajomymi dla których przeszłość nie miała znaczenia.
-Mam interes-zagadnął gdy Hermiona usiadła obok niego.
-Mów dalej, powiedzmy, że słucham-uśmiechnęła się ironicznie.
-Skarbie, bez zgryźliwości-pokręcił głową-Wypożycz mi swoją siostrę na tydzień lub dwa.
-Żartujesz?!-nie mogła uwierzyć w jego propozycję.
Mało kto wiedział, że panna Granger posiadała młodszą siostrę imieniem Harriet. Urodziła się gdy Hermiona kończyła pierwszy rok nauki w Hogwarcie a jakoś nikt nie interesował się jej życiem prywatnym i prócz najlepszych przyjaciół nikt się o tym nie dowiedział. Obecnie Harriet ma piętnaście lat a pod względem charakteru jest bardzo podobna do siostry-tak jak ona jest bardzo mądra i inteligentna, miła, w przeciwieństwie do siostry jest jednak w miarę spokojna i ugodowa, nie ma anarchistycznej duszy jaką posiada Hermiona choć tak jak ona również miewa wybuchy złości. Jeśli zaś chodzi o wygląd prócz kilku piegów i brązowych oczu, nie znajdzie się między innymi podobieństwa (przynajmniej one tak uważają), Harriet ma długie do pasa blond włosy i pomimo młodego wieku, jest wyższa od siostry-mierzy bowiem 170cm. Z twarzy zaś przypomina ich matkę, Henriettę, Hermiona wdała się w babkę Helen. Mimo różnic jakie ich dzielą, kochają się tak jak tylko siostry potrafią i jedna oddałaby życie za drugą.
-Mój kuzyn potrzebuje partnerki na wesele za dwa tygodnie..
-Niech zaprosi koleżankę.
-Już dawno by to zrobił, ale..
-Ale..?
-Ale nie ma tego "malfoyowskiego drygu" i milknie jak tylko jakaś dziewczyna do niego podejdzie-przyznał i schował twarz w dłonie-Czasami mam ochotę mu za to uciąć..
-Spokojnie, Malfoy. Nie krzywdź dzieciaka nawet słownie. Poczekaj chwilę.
Draco kiwnął głową a Hermiona udała się do biura jej i Ginny z którego wróciła po chwili przebrana w sukienkę.
-No chodź, Harriet kończy za pół godziny lekcje tańca.
-Czyli wypożyczysz mi ją?-spytał z nutką nadziei w głosie.
-Nie mów "wypożyczysz" to dziwne, jeśli mówisz o ludziach.-Hermiona westchnęła kręcąc głową i pożegnała się z Ginny.-Zapytaj jej to się dowiesz.
-Nie teleportujemy się?-zapytał zdziwiony Draco gdy Hermiona prowadziła ich w stronę przejścia do Dziurawego Kotła.
-A po co?-spojrzała na niego zdziwiona-Samochodem jest wygodniej.
-A magią szybciej.
-I...? To że umiem czarować, nie znaczy, że muszę zrezygnować ze wszystkich mugolskich przyjemności.
-No doobrze-przyznał patrząc podejrzliwie na Hermionę
Weszli do Dziurawego Kotła gdzie Hermiona zobaczyła kogoś kogo nie miała ochoty więcej widywać.
-Ron..-szepnęła ze złością.-Chodź szybko-złapała Draco za rękę i szybkim krokiem minęli rudego mężczyznę wprawiając go tym samym w zdziwienie i złość.
Bez słowa szli w stronę auta zaparkowanego na parkingu obok sklepu odzieżowego.
-Mogę o coś zapytać?-spojrzał na nią uważnie
-Nie!-warknęła próbując odpalić auto.
-I tak zapytam.-wzruszył ramionami-Co ci zrobił?
-Skąd pomysł, że w ogóle coś mi zrobił? Zapnij pasy.
-Nawet na mnie tak nie reagujesz.-zapiął pasy i zaczął się przyglądać z zaciekawieniem szybko mijanym ludziom.
-Zapomnij.
Zaparkowali na parkingu przed szkołą i wyszli z auta by zaczekać na Harriet w szkole.
-Co dzisiaj jest?-zapytała Hermiona siadając na kanapie w holu tuż obok recepcji, gabinetu dyrektora i pokoju nauczycielskiego.
-Środa.
-Masz-wyciągnęła pieniądze i dała Draco-Idź kup duże lody czekoladowe.
-Czy ja wyglądam na skrzata?
-Idź nie marudź. To konieczne by się zgodziła.. zresztą sam zobaczysz.
Draco chcąc czy nie zmuszony udał się w poszukiwaniu lodziarni. Hermiona zaś nadal siedziała na kanapie i pogrążała się w marzeniach o tym by zabić pewnego rudzielca.
Harriet wywarła na Draco wrażenie którego nie da się zdefiniować. Jej chłodna, klasyczna uroda mocno kontrastowała z ognistym charakterem. Ten wniosek nasunął mu się niemalże natychmiast kiedy to zobaczył ją wzburzoną jak wychodziła z budynku wraz z siostrą. Hermiona z trudem powstrzymywała śmiech, ale jako "dobra siostra" ograniczyła się do cichego chichotu.
-To dla mnie?-Harriet od razu zabrała kubeczek z lodami z rąk Draco i wsiadła do samochodu siostry.
Mężczyzna nie wiedział co miał ze sobą zrobić, ostatni raz taką morderczą aurę wyczuwał w chwili gdy starsza siostra Harriet złamała mu nos w trzeciej klasie.
-Draco ci kupił-brązowowłosa opanowała się i nie chichotała już z siostry.
Starała się udobruchać Klona Granger, jak Draco zdążył już ochrzcić jej siostrę, by powiódł się plan mężczyzny i by one spędziły razem przyjemnie tydzień w jednym z zamków francuskiej arystokracji. Malfoy zdążył już w czasie jazdy zaznajomić ją z planami na następne dwa tygodnie i szczerze mówiąc Hermionie spodobały się, zwłaszcza, że to nie ona a jej siostra będzie poddawana zabiegom upiększającym, lekcjom "arystokratycznej ogłady" na miarę malfoyowskiej towarzyszki i innym, podobnym zajęciom. Ona zaś będzie towarzyszyć jej w celach dodania otuchy gdyż jak to stwierdził Draco ,,z ciebie Granger nic nie będzie, widziałem cię na jednym z przyjęć organizowanych przez Ministerstwo i wiem, że gorzej być już nie może". Miało to oznaczać, że Hermiona jest idealną partnerką na wszelkiego rodzaju przyjęcia, ale jako że Draco to Draco (uparty, arystokratyczny, nawrócony eks-śmierciożerca, który nie umie okazywać aprobaty i prawi komplementy na opak) nie potrafił powiedzieć tego inaczej.
Klon Granger zmierzyła Draco od góry do dołu i z powrotem po czym uśmiechnęła się słodko i powiedziała:
-To twój facet?
To jedno, krótkie pytanie sprawiło, że Hermiona dostała niepohamowanego ataku śmiechu.
-Dzięki...-Draco wywrócił oczami i usiadł w samochodzie na miejscu kierowcy.
-Umiesz prowadzić?
-To takie dziwne?
-Noo... jesteś Malfoyem-Hermiona wzruszyła ramionami.
-Wsiadaj, jedziemy do mnie.
W trakcie podróży do jednego z dworków należących do majątku rodu Malfoy, Draco opowiedział Klonowi pokrótce całą sytuację i wyjaśnił na czym polegałoby jej zadanie a także nagrodę, którą by uzyskała za "powodzenie misji".
-Woooow. I ty tu mieszkasz?-zapytała Harriet gdy wysiadła z auta. Stała dobrą chwilę żeby zapamiętać każdy szczegół posesji począwszy od ogrodu a na delikatnych ozdobach kończąc.
-Harrie zachowuj się...
Reszta dnia minęła na dopracowywaniu szczegółów i nauce podstawowych manier. Draco uważał (choć nigdy tego głośno nie przyznał), że Harriet była doskonałą i niezwykle pojętną uczennicą. Nie wiedział jednak, że to czego pragnął nauczyć nastolatkę w domu Granger było podstawą wychowania, jednakże dziewczyna praktycznie nic nie nauczyła się na wielu długich i niesamowicie nudnych wykładach ich babci, gdyż uciekała z nich za każdym razem. Tym samym nadrabiała wszelkie zaległości o czym Hermiona zdążyła już poinformować ich rodziców. Dlaczego nauka arystokratycznej ogłady była obowiązkiem w rodzinie panien Granger? To pozostawało słodką tajemnicą o której Draco miał się niedługo przekonać.
Następnego dnia nic nie zwiastowało, że spotkanie Corvusa* i Harriet przyniesie ze sobą tyle zniszczeń.
-Harriet, ten matoł nazywa się Corvus.-powiedział Draco wskazując na piętnastoletniego młodzieńca o jasnych blond włosach i zielonych oczach, gdyby nie nieśmiała mina i lekko wystraszone spojrzenie Hermiona powiedziałaby, że jest bardzo podobny do starszego Malfoya-To właśnie jemu będziesz towarzyszyć.
-Draco!-warknęła Hermiona uderzając go w tył głowy-Nie nazywaj dzieciaka tak!
-I ty mówisz, że on nie jest twoim facetem? Kłócicie się jak stare małżeństwo-Harrie westchnęła i usiadła na kanapie w salonie dworku Draco.-Cześć kruczy blondynku, jak wakacje? Emilie uprzykrza ci się?-bezczelnie spojrzała na swojego partnera.
-Boże, Draco... myślałem, że kiedy mówiłeś o ładnej dziewczynie miałeś na myśli ŁADNĄ dziewczynę.
Tym zdaniem Corvus udowodnił wszystkim, że nie jest taki za jakiego go Draco miał a jedynie ukrywał swój prawdziwy charakter.
-Mi też cię miło widzieć.
-Znacie się?-Hermiona była zdziwiona i usiadła obok swojej siostry uważnie wpatrując się w twarz Draco, która na przemiennie wyrażała szok i niedowierzanie.
-Niestety-przyznał Corvus-Jakby to ująć... jesteśmy nowszą wersją was.-wskazał na swego kuzyna i Hermionę, która skrycie przypadła mu do gustu.
"Nowsza wersja Hermiony i Draco". Tak nazwała ich profesor McGonnagall, kiedy po raz pierwszy dała im szlaban za bójkę na korytarzu.
-Później porozmawiamy na ten temat-westchnął starszy Malfoy.
Dalsza część rozmowy przebiegała spokojnie i trwało to do momentu w którym Harrie dorwała szklankę i rzuciła nią w Corvusa tuż po tym jak nazwał ją "gryfońskim tchórzem". On odwdzięczył się zaklęciem Mobilicorpus tym samym wywołując długotrwałą walkę na zaklęcia, która pochłonęła wiele ofiar w postaci kanapy, foteli, stolika a nawet kryształów stojących dla ozdoby na kominku.
-Nie uważasz, że trzeba ich rozdzielić?
Draco i Hermiona przyglądali się ich kłótni i wspominali czasy kiedy to oni sami powodowali ,,śmierć i zniszczenie".
-Niee-mężczyzna machnął ręką-Kiedyś się zmęczą i dadzą spokój. Na chwilę.
-Może masz rację...HARRIE ODŁÓŻ TĄ PATELNIĘ! NIE ZABIJAJ GO!
Wieczorem, po kolacji, Draco oprowadził panny Granger po swojej rezydencji opowadając pokrótce co gdzie się znajduje a także wskazał im ich sypialnie, które miały należeć do nich w ciągu najbliższego tygodnia. Harrie, jak tylko usłyszała którą ma zajmować,  zniknęła im z oczu i postanowiła polenić się leżąc na wielkim, trzyosobowym łożu.
-I oni mają piętnaście lat?-Hermiona z leniwym uśmiechem rzuciła się na łóżko i spojrzała na Draco, który korzystając z barku przygotowywał im drinki na rozluźnienie.
Siostry Granger zostały na najbliższe dni w rezydencji Malfoy a po ich rzeczy udał się jeden ze skrzatów Draco. Początkowo Hermiona protestowała by wykorzystywać Miłki, ale gdy ona sama to zaproponowała kobieta nie miała jak odmówić. Wraz z Draco stwierdziła, że nie ma sensu by wracały na noc do domu o tak później porze, skoro nazajutrz rano znów musiały by się w nim pojawić.
-My w ich wieku preferowaliśmy inne rozwiązania-zaśmiał się na myśl o ich jednej z przygód podczas której panna Granger przefarbowała mu włosy na żarówiasty róż.
-Bardziej drastyczne-przypomniał jej.
-Fakt, ale...
-Masz i upij się.-podał jej szklankę wypełnioną wódką i colą i usiadł na skraju łóżka
-Będziesz łatwiejsza.
Hermiona udała oburzenie, rzuciła w mężczyznę poduszką i zaczęłą się śmiać.
-No weź. Na pewno taka kobieta jak ty nie ma powodów do wstydu.-spojrzał na nią uwodzicielsko. Kobieta uśmiechnęła się, usiadła mu na kolanach i delikatnie popchnęła tak, że opadł całkowicie na łóżko. Wodziła delikatnie palcem po jego ciele, najpierw po ustach, następnie po szyii, kończąc odrobinę pod paskiem od spodni i tak kilka razy. Drżał pod wpływem jej dotyku, pragnąc więcej i więcej.
-Mmm...-mruknął Draco zamykając oczy. Podobała mu się ta delikatna pieszczota. Podnieciła go. Hermiona Granger podnieciła go jak żadna kobieta w jego życiu.
Brązowowłosa spojrzała głęboko w jego oczy, pochyliła się nad jego twarzą i delikatnie musnęła jego usta mocno łapiąc jego męskość. Podobała jej się ta zabawa, a widząc jego rozochoconą minę sama nabierała większej ochoty.
-Zapomnij-uśmiechnęła się słodko i zeszła z niego. Mówiąc 'zapomnij' napomniała także siebie i przywróciła swój rozsądek na właściwy tor myślenia. Nie chciała uprawiać seksu z kimś z kim nie była. Ostatni rok nauki w Hogwarcie przecież już dawno minął prawda?
Jęk zawodu jaki wypłynął z ust mężczyzny wywołał u niej śmiech.
Usiedli na łóżku opierając się o wielki stos poduszek i wspominali stare, niekoniecznie dobre czasy upijając się przy okazji różnego rodzaju drinkami.
-Jak mogłeś sprawić, że hipogryf Hagrida został skazany na śmierć?!
Krzyk Hermiony ocucił nieco Draco, który leżał na łóżku z głową zwisającą w dół.
-To nie ja. Ojciec nienawidził gajowego i chciał mu dopiec...
Ranek nie był przyjemny po nocnej popijawie. Hermiona siedziała w toalecie i pozbywała się zawartości żołądka przy niemiłych dźwiękach.
-Nie uczyła cię mama? Nie mieszaj bo będziesz rzygać gorzej niż kot?-Draco śmiał się z cierpienia Hermiony, ale też jej współczuł więc przygotował jej fiolkę eliksiru, który miał jej pomóc i śniadanie do łóżka.
-Jesteś obleśny...-westchnęła wychodząc z łazienki i wycierając twarz ręcznikiem.
-Ale szczery.-wyszczerzył się i wskazał na tacę z jedzeniem.
Kobieta szybko zjadła posiłek ówcześnie wypijając eliksir po czym poszła wziąć długą kąpiel. Malfoy w tym czasie postanowił obudzić młodzież i przedstawić im plan na dzisiejszy dzień.
-Wstawać dzieciaki!!-Draco stanął pomiędzy drzwiami pokoi nastolatków i krzyczał ile Merlin dał mu sił w płucach.
-Nie jestem dzieckiem-mruknął Corvus wychodząc z pokoju.
-Póki się nie golisz, jesteś.-zaczął pukać w drzwi pokoju dziewczyny-Harriet, wstawaj!
Draco próbował dość długą chwilę obudzić nastolatkę, ale nie przynosiło to oczekiwanych skutków.
-Nic jej nie obudzi, prócz jednego-Hermiona słysząc w łazience bezskuteczne starania mężczyzny postanowiła mu pomóc. Weszła do pokoju siostry, ściągnęła z niej kołdrę i jednym machnięciem różdżki uniosła do góry.
-Hermionaa!!-krzyk Harrie przeszył pokój.
-Masz pół godziny by się ogarnąć-nie wzruszona starsza siostra uśmiechnęła się słodko i wyszła z pokoju.
-Jesteś okropna-westchnął Draco.
-Ale szczera.-Hermiona uśmiechnęła się szeroko i zeszła na dół do salonu a za nią podążył blondyn.
Do wesela pozostało zaledwie trzy dni dlatego też Draco postanowił zabrać w końcu panny Granger na zakupy do jego osobistej krawcowej, pani Dashwood, która tworzyła ubrania będące niezwykle cenne i porównywane często do najznamienitszych dzieł stuki.
-Gdzie jedziemy?-zapytała Harrie tuż po tym jak wyjechali z terenu posiadłości.
Draco wstyd było się przyznać, ale polubił samochód Hermiony dlatego też w ostatnim czasie bardzo często z niego korzystał. Jej to nawet nie przeszkadzało, gdyż w zamian dostała klucz do rodzinnej biblioteki Malfoyów, której kolekcja zawierała tomy o których nawet ona nie słyszała.
-Do krawcowej-mruknął Corvus.
-Na Pokątną?
-Iii...-nastolatek zamierzał nazwać Harrie "idiotka" ale widząc bacznie przyglądającego mu się w lusterku Draco nie zrobił tego-Istnieją różne miejsca w których można kupić coś u czarodziejów, nie tylko Pokątna-powiedział zamiast tego i pogrążył się w rozmyślaniach.
Draco uważnie wpatrywał się w odbicie swego kuzyna. Trzy dni wcześniej rozmawiali o jego zachowaniu względem Harriet i dopiero teraz zaczął widzieć tego efekty.

W kominku w gabinecie Draco palił się ogień, który był jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu. Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia a on musiał być o dziewiątej rano w pracy. Miał zostawić wszystko pod opieką Hermiony, ale bał się, że nie poradzi sobie, w końcu nie miała pojęcia jak funkcjonuje jego dom. Jak się okazało później-jego obawy były bezpodstawne, panna Granger zadbała o dom lepiej niż Draco. Wszystko lśniło czystością, młodzież przesiadywała w swoich pokojach i o dziwo nic nie zostało przez nich zniszczone. Miłym zaskoczeniem było dla niego znalezienie w kuchni jego ulubionego ciasta stojącego na blacie. Wiedział, że to Hermiona je upiekła, ponieważ tylko u niej w kawiarni można było je dostać.
-O czym chciałeś pogadać?-zapytał Corvus siadając na fotelu przy kominku.
-Gdybyś nie był bratankiem mojego ojca prawdopodobnie w tej chwili wyrzuciłbym cię z domu-mężczyzna westchnął-Ale muszę cię naprostować bo twój ojciec mnie o to poprosił.
Corvus był synem młodszego brata Lucjusza, ojca Draco, który wyprowadził się jak najdalej od swej rodziny by wieść normalne życie. Serpens był niczym Syriusz Black rodziny Malfoy. Charakterem nie przypominał żadnego ze swych przodków, wyłamał się ze stereotypu "zimnego, nieczułego Malfoya arystokraty czystej krwi". W życiu Draco odegrał wielką rolę. Znacznie większą niż jego ojciec, bowiem to on naprowadził go na właściwą drogę życia i wspierał każdą jego decyzję. Kiedy wojna się skończyła to właśnie Serpens wziął na siebie odpowiedzialność za dalsze czyny Draco by dowieść, że nie był jak inni Śmierciożercy.
-Co ci nagadał?
-Że jesteś rozkapryszonym, bezuczuciowym gamoniem, który powoli staje się prawdziwym Malfoyem. I nie mówił mi o tym wcześniej bo myślał, że sam sobie z tobą poradzi.
Zapadła cisza której żaden z nich nie chciał przerywać.
-Kiedy miałem pięć lat Lucjusz stwierdził, że pora przejąć moje wychowanie, gdyż według niego zbyt długo byłem pod opieką kobiety-Draco zaczął swą opowieść, która początkowo nie interesowała młodszego Malfoya-Dał mi lekcję okrutnego życia która trwała dwanaście długich lat, do chwili gdy został osadzony w Azkabanie. Na szóste urodziny zabrał mnie po raz pierwszy na Nokturna by przedstawić innym Śmierciożercom. Nazwał mnie wtedy "dumnym następcą" i w prezencie dał podręcznik do czarnej magii bym zaczął się uczyć. Nie obchodziło go, że moje moce jeszcze się nie ujawniły. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Z człowieka, który nie interesował się rodziną, stał się tyranem karającym nas za każde, według niego, hańbiące zachowanie. Jakiś czas przed Hogwartem, powiedzmy, że zbuntowałem się i uciekłem. Siedziałem na drzewie dopóki mnie nie znalazł i za pomocą zaklęcia nie zrzucił z niego.-Draco podciągnął koszulę i pokazał mu bliznę przechodzącą od żeber do pępka-Ładna pamiątka co? W każdym razie twój ojciec nie chce byś skończył jak każdy z Malfoyów, a zwłaszcza mój ojciec.
-Twój ojciec to żałosny skurwiel z manią na punkcie czystości krwi i nazywający każdego szlamą.
-Sam robisz dokładnie to co on.
Jedno, krótkie zdanie a wprawiło Corvusa w zadumę. Draco opuścił gabinet i zostawił kuzyna z głową pełną przemyśleń.

Kiedy przekroczyli próg drzwi natychmiast pojawiła się przed nimi pulchna, siwowłosa kobieta o zarumienionych policzkach, której Merlin poskąpił wzrostu. Ubrana była o dziwo skromnie i w miarę normalnie-jedynym szaleństwem na jakie sobie pozwoliła były jej rażąco czerwone trzewiczki.
-Draco!-uśmiechnęła się a wspomniany mężczyzna podszedł do niej i pochylił się by mogła go przytulić.
-Dzień dobry-przywitała się Hermiona a w ślad za nią poszła Harrie. Corvus jedynie kiwnął glową.
-Kogo mi przyprowadziłeś, hmm?-zapytała staruszka uważnie lustrując urodę starszej siostry Granger.-Panna Granger! Nie często zaglądają do mnie takie sławy jak panienka.
-Hermiona, proszę pani, po prostu Hermiona-jęknęła zażenowana słowami pani Dashwood.
-Jaka skromna!-zachichotała staruszka-A ty młoda panienko, kim jesteś?
-Harriet Granger-przedstawiła się i rozejrzała się po pomieszczeniu. Po prawej stronie pod ścianą stała duża sofa a przed nią szklany stolki na którym były mnóstwo cukierków i gazet.-Mogę usiąść?
-Nie-tą odpowiedzią zaskoczyła nastolatkę-Mam suknię w sam raz dla ciebie, Draco już wspominał gdzie się wybieracie. Ty pójdziesz na pierwszy ogień.
Nie czekając na odpowiedź pociągnęła Harrie za rękę w stronę jaskrawych zasłon, które zakrywały praktycznie całą ścianę na przeciwko drzwi wejściowych.
Minęły dwie godziny podczas, których wszyscy prócz Hermiony nabyli swe stroje na przyjęcie. Siedziała znudzona opierając się o ramię Draco podczas gdy ten przeglądał najnowszy numer Proroka Codziennego. Harrie przeglądała jakiś magazyn o magicznej modzie, więc jej siostra nie miała komu dokuczać-czytanie według niej było świętością, której nie należało przerywać niezależnie czy czyta się opasły tom Historii Howartu czy zwykłą gazetę.
-Zapraszam, Hermiono.
Gdy usłyszała swe imię poczuła się jak na egzaminie. Ogarnął ją stres przez brak wiedzy na temat tego co kryje się za zasłoną. Niepewnie przekroczyła barierę z materiału i znalazła się w zupełnie innym świecie.
Pomieszczenie było wręcz ogromne. Ściany zakrywały lustra a na środku znajdowało się podium na którym pani Dashwood nakazała jej stanąć w samej bieliźnie. Rozebrała się i zawstydziła gdy kobieta ujrzała bliznę na jej ramieniu. Szlama.
-Nie martw się dziecko-pocieszyła ją krawcowa-Może i jestem czystej krwi, ale jak to się mówi, mam gdzieś podziały. Mój mąż jest mugolskiego pochodzenia i jestem z nim szczęśliwsza niż z mężczyną wybranym mi przez rodziców.
Szczere wyznanie dodało Hermionie otuchy.
Po chwili poczuła jak kobieta zmierzyła ją a po tym zaczęły otulać ją delikatne materiały.
Cichy dźwięk obcasów krawcowej towarzyszł odgłosom przycinanego materiału. Hermiona nie miała pojęcia co się dzieje-stała niczym marionetka z zasłoniętymi oczami i rękoma uniesionymi lekko do góry. Musiała zaufać starszej pani w kwestii stroju, zwłaszcza, że była osobistą krawcową Draco, a ten nie nosił byle czego.
-Możesz już otworzyć oczy.
Kiedy to zrobiła nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Suknia, którą miała na sobie, była delikatna w granatowym kolorze. Posiadała dwa grube ramiączka a od pasa rozkloszowana ku dołowi, przypominała nieco stroje jakie widywała na balach w dzieciństwie. Suknia nie posiadała żadnych zbędnych ozdób w stylu cekinów czy koronek, była idealna sama w sobie i niezwykle podkreślała urodę Hermiony.
-Dziękuję-Hermiona uśmiechnęła się w stronę krawcowej i z jej pomocą zdjęła suknię po czym szybko się ubrała w swoje ubrania i wróciły do reszty.
Początek siódmego dnia współpracy był niezwykle chaotyczny gdyż zwyczajnie w świecie wszyscy zaspali. O godzinie dwunastej mieli za pomocą świstoklika przenieść się do Francji, do posiadłości jednej z kuzynek Draco i Corvusa. Jednakże tradycyjnie wszystko było w rozsypce i dopiero co kończyli się pakować choć czasu zostało im niewiele.
-Pośpieszcie się!-popędzał Draco widząc jak jego kuzyn i siostra Hemiony siedzą na korytarzu na podłodze mieżąc przy tym do siebie różdżkami.
-My już jesteśmy gotowi.
-To zejdźcie z bagażami na dół.
Punktualnie o dwunastej, w niezwykłym pośpiechu, złapali za świstoklik i przenieśli się do rezydencji krewnych Malfoyów.
Stali w holu gdy Hermiona spostrzegła, że miejsce jest jej niezwykle znajome. Rozpoznawała wszędobylskie marmury, rzeźby przy schodach i obraz jednego z przodków właścicieli.
Harrie również to zauważyła i odciągnęła siostrę kawałek od blondynów by nie słyszeli co mówiła.
-Hermiona... co my robimy w domu Arceneau?-szepnęła i rozejrzała się w około dla pewności.
-Coś mi się wydaje, że to właśnie będzie ślub Eloise....
Nastolatka jęknęła.
-Błagam tylko nie ona!
-Nie mam zmieniacza czasu by zmienić twoją decyzję.
-Czyżby?
-Dobra, mam, ale nie mogę go użyć.
-Szkoda....
Wróciły do Corvusa, który przekazał im, że mają się udać do pokoi dla gości a Draco poszedł coś załatwić. Do ich sypialnii zaprowadził ich skrzat, nieznany siostrom Granger, co chwilowo je uspokoiło.
-To jest apartament panicza Corvusa i jego towarzyszki-skrzat wskazał na duże drzwi w kolorze głębokiej czerwieni-A tutaj zatrzyma się panicz Draco z panną Hermioną-wskazał na drzwi o nieco jaśniejszej barwie, na przeciwko wejścia do apartamentu nastolatków.-Bagaże czekają już w środku.-skrzat skłonił się służebniczo.
-Mamy wspólne pokoje?-zapytała Harrie a Corvus wszedł do środka.
-Panienka, z paniczem Corvusem, dzieli jedynie salon.
Harrie odetchnęła z ulgą i weszła do środka.
Hermiona poszła śladem siostry i zamarła ledwo przekroczywszy próg. Jej uśmiech zniknął w momencie gdy dotarło do niej, że sypialnię, którą zajmowała wraz z Draco (to również było powodem jej niezadowolenia) była dokładnie tą samą, którą dawniej zajmowali jej rodzice.
Kobieta zaklęła i czym prędzej udała się do pokoju siostry by uświadomić jej w jakim miejscu się znalazły. Harrie przyjęła to tak samo jak siostra-gniewem i bezsilnością.
Gdy zbliżała się pora obiadu skrzat powiadomił ich, że odbędzie się ono w ogrodowej altance oraz poprosił żeby założyć stosowne ubranie. Panny Granger przywdziały koktajlowe sukienki a panowie Malfoy wyjściowe spodnie i koszule. Pięć minut przed rozpoczęciem spotkania udali się wspólnie we właściwe miejsce. Hermiona już z daleka rozpoznała Eloise i jej matkę, Giselle. Obu kobiet nie da się przeoczyć, zwłaszcza gdy są ubrane w tak krzykliwe stroje w kolorach żarówiastego różu i zielonego.
-Draco!
Hermiona szła trzymając się ramienia blondyna i jęknęła widząc kto ku nim zmierza. Wiedziała, że tego spotkania nie da się odwlec, ale chciała je przeżyć jak najpóźniej.
-Witaj, Draco!
Giselle Arceneau była wysoką i niezwykle chudą kobietą o bujnych lokach i piersiach wylewających się z sukienki.
-Witam, Giselle.
-Cieszę się, że przyjąłeś moje zaproszenie!-westchnęła i pocałowała go wylewnie w policzek-To twoja partnerka?-odwróciła się od Draco i zaniemówiła na kilka sekund-Hermiono!
-Dzień dobry, pani Arceneau-Hermiona wysiliła się na sztuczny uśmiech, który wyglądał tak prawdziwie, że nawet Draco w niego uwierzył.
-Nie spodziewałam się ciebie tutaj... Twoja rodzina odmówiła przybycia na ślub mojej przepięknej córki!-spojrzała z wyrzutem na brązowowłosą.
-Moje plany kolidowały niestety z tym wspaniałym wydarzeniem-wiedziała, że łechcąc ego Giselle ta szybko da jej spokój-Ale zmieniłam je i przybyłam wraz z Harriet jako partnerki Draco i Corvusa.-na potwierdzenie tych słów zacisnęła delikatnie dłoń na ramieniu partnera.
-Och, to dobrze. Miło mi niezmiernie!-kobieta ucieszyła się i zostawiła ich słysząc jak woła ją mąż.
Obiad minął w całkiem przyjemnej atmosferze. Hermiona cały czas żartowała z Draco i parą na przeciwko nich-Lilly i Marco, nowożeńcami z południowej Francji. Corvus zniknął jak tylko się najadł a Harrie była wypytywana o wszystko przez Giselle i jej przyjaciółki.
Jedzeniu towarzyszyły rozmowy, śmiechy, ale też i poważne wymiany zdań na temat obecnego francuskiego Ministra Magii.
-Hermiono?-odezwała się Giselle, rozmowy powoli cichły i wszyscy patrzeli w stronę młodej kobiety siedzącej po drugiej stronie stołu gospodyni.
-Tak?-wydawała się być speszona gdy kilka osób rozpoznało ją i zaczęło szeptać na jej temat.
-Co u twojego wuja Alberta?-zapytała i wskazała na przysadzistego mężczyznę z sumiastym wąsem po swej lewej stronie-Monsieur Benoit pragnie go odwiedzić, ale nie wie kiedy można się go spodziewać w domu. W końcu jako Minister Magii jest bardzo zajęty...
Wspomniany mężczyzna spąsowiał a Draco uniósł brew i z pytającym spojrzeniem wpatrywał się pannę Granger.
-Przykro mi. Nie kontaktowałam się z wujem od dłuższego czasu.
-Och, jaka szkoda!
-Ej Granger...-Draco szturchnął ją w bok łokciem-Kim ty w ogóle jesteś, co?-uśmiechnął się a Hermiona westchnęła.
-Później Draco, później-odwzajemniła uśmiech.
Wieczorem, po równie wykwintnej kolacji, wszyscy przebywali w swych pokojach. Większość odpoczywała od tej wymuszonej etykiety, sztucznych uśmiechów i rozmów przesyconych fałszem.
Hermiona wzięła kąpiel i leżała na łóżku czekając na Draco. Zniknął z pokoju gdy tylko ona weszła do łazienki. Nudziła się, ale w ich salonie znajdował się także regał z książkami, więc korzystając z okazji wybrała sobie lekturę i czytanie całkowicie ją pochłonęło.
-Zobacz co mam-usłyszała i oderwała wzrok od liter-Normalnie uwielbiam tutejsze skrzaty.
Do sypialni wrócił Draco z dwiema butelkami alkoholu i tacą pełną przekąsek. Jego mina wyrażała zadowolenie.
Hermiona zachichotała i odłożyła książkę na szafkę.
-Czyżbyś spotkał po drodze Araka*?
-Skąd wiesz?
-Bo tylko on wciska alkohol gościom-zaczęła się śmiać.
Minął jakiś czas, butelki zostały w połowie opróżnione, więc Draco w końcu zapytał Hermionę o tą całą sytuację.
-Lepiej żebyś nie wiedział-westchnęła i wzięła łyk wina prosto z butelki.
Postanowiła tego wieczoru nie mieszać żadnych alkoholi by mieć świadomość tego co mówiła a także by nie mieć potwornego kaca rano.
-Myślałem, że Gryfoni dotrzymują słowa...
-Dobra, już dobra-mruknęła-Naprawdę nazywam się Hermiona Jean Campbell*.
Draco z szoku zaniemówił. Znał ten ród i to doskonale. Jego ojciec gdy tylko usłyszał, że dziecko tego rodu ma magiczne moce złożył propozycję ożenku swojego jedynego syna z dziedzicem Campbellów. Odmówiono mu z nieznanych przyczyn niedługo po tym jak Draco poszedł do Hogwartu ale ten domyślił się, że Hermiona w tym maczała palce. W końcu kto by chciał wychodzić za mąż za swego prześladowcę?
-To czemu ,,Granger''?-zapytał cicho i wypił trochę ognistej whiskey biorąc przykład z Hermiony, czyli prosto z butelki.
-To nazwisko panieńskie mojej babci ze strony mamy. Nie jestem specjalnie dumna z historii rodu-wzruszyła ramionami-Wychowałam się w Inveraray Castle*, rodowej siedzibie naczelnika klanu, którym został starszy brat mojego ojca, Torquhill Ian. Mieszkałam tam z rodzicami dopóki nie dostałam listu z Hogwartu. W sumie to nikogo ten list nie zdziwił, w mojej rodzinie często pojawiali się czarodzieje, między innymi obecny francuski Minister Magii, który jest kuzynem mego ojca.
-Więc praktycznie jesteś półkrwi.-stwierdził Draco.
-Yup. Potem rodzice postanowili, że zamieszkają w jednej z posiadłości rodowych kawałek od Londynu, bym miała bliżej do jego czarodziejskiej części. W naszych okolicach jest kilka pomniejszych miasteczek w których mieszkają czarodzieje, ale po co mieszkać tam gdzie jest jeden czarodziej skoro można w miejscu gdzie jest ich pełno? Właściwie Malfoy mieszkam 15 minut piechotą od ciebie-zachichotała i pociągnęła kolejny łyk wina.
-Jakim cudem tego nie zauważyłem?-pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Bo w wakacje często podróżowałam z rodzicami i Harriet.
-Mhm. Mów dalej, jestem ciekaw co jeszcze skrywasz Panno Zagadko-zaśmiał się.
-W dzieciństwie często podglądałam bale organizowane przez rodzinę, a sama zaczęłam brać w nich udział niedługo po tym jak skończyłam trzynaście lat. Harrie miała wtedy dwa lata, więc zostawała z nianią. Musiałam się nauczyć odpowiedniej etykiety, zachowania itd. Ciężko było, ale warto-uśmiechnęła się-Harrie zawsze z nich uciekała ponieważ nie trawiła matki naszego ojca.
-Czemu?
-Jest surowsza niż McGonnagall i Snape razem wzięci.
-Współczuję.
-E tam-wzruszyła ramionami-Da się z nią wytrzymać. To co się działo w Hogwarcie to wiesz, nie muszę ci opowiadać.-Draco przytaknął na te słowa-To było jedyne miejsce w którym mogłam być sobą, uczyć się i być dobra ze względu na osiągnięcia a nie pochodzenie. Dlatego właśnie poprosiłam rodziców i dyrektora bym w szkole funkcjonowała jako zwykła Hermiona Granger. Zgodzili się. I byłoby idealnie gdyby nie ty. Wiesz, że to przeze mnie rodzice odrzucili propozycję twojego ojca?Powiedziałam im, że nie wyjdę za bufona nazywającego mnie szlamą.
Słowa Hermiony zmroziły Malfoya. Każdego dnia żałował swych poczynań i nie mógł sobie darować postępowania według filozofii Lucjusza.
-Nie przejmuj się-powiedziała widząc jego minę-Zmieniłeś się, więc teraz może bym się zgodziła-zaśmiali się.
-Właściwie czemu nie jesteś już z Rudym?
-Mówisz o Ronie?-Draco kiwnął głową-Właśnie do tego zmierzałam. Zakochałam się w nim jakoś w piątej, może szóstej klasie a parą zostaliśmy w czasie Bitwy o Hogwart. Wspierałam go w trudnych chwilach, a on mnie. Żyło się nam razem dobrze, nawet mi się oświadczył. Myślałam, że będziemy razem na zawsze, więc opowiedziałam mu prawdę o mojej rodzinie. Urządził mi awanturę o to, że okłamywałam go od samego początku znajomości a potem, gdy ochłonął, zaczął wykorzystywać mój majątek. O tym, że korzystał z mojego konta dowiedziałam się podczas naszej wspólnej misji gdy jeszcze pracowałam jako Auror. Wiesz, wtedy gdy razem pilnowaliśmy Ministra. Jednak przełom nastąpił dopiero gdy dowiedziałam się, że mnie zdradzał. Wolał jakąś dziwkę niż kobietę z którą był sześć lat. Wiesz jakie to uczucie? Ja niestety tak, ale nie specjalnie mnie to ugodziło. Wtedy zrozumiałam, że nigdy go nie kochałam. Nawet seks nie był zbyt satysfakcjonujący. To co mnie przy nim trzymało to głupie zauroczenie i w sumie to tyle. Wyrzuciłam go z domu, rzuciłam pracę Aurora i przez pół roku podróżowałam po świecie. Gdy wróciłam założyłam z Ginny kawiarenkę, stwierdziła, że mój talent do wypieków i nauka nabyta podczas wizyty w Szwajcarii nie powinny się zmarnować. To było prawie cztery lata temu i od tamtej pory się niewiele zmieniło.
-Barwne życie masz, panno Granger... a raczej Campbell.
-Wiem-zaśmiała się.
-Właściwie nie rozumiem jednego.
-Hm?
-Jak taki kretyn, jakim niewątpliwie jest Weasley, mógł zdradzić CIEBIE. Jesteś zbyt piękna i mądra by cię zostawić dla innych. Nie doceniał tego co miał, przez co na ciebie nie zasługiwał.
-Uhm, dziękuję.
-Czyżbyś się zarumieniła?-Draco się zaśmiał i dotknął dłonią policzek Hermiony. Pogładził go kciukiem i wywołał jeszcze większe rumieńce na jej twarzy.
-Nie wiedziałem, że tak potrafisz.
To co wydarzyło się po tym geście zarówno Hermiona jak i Draco tłumaczyli sobie alkoholem, mimo, że byli w pełni świadomi swych poczynań.
Blondyn pocałował delikatnie kobietę co ona namiętnie odwzajemniła. Wplotła dłoń w jego włosy powodując cichy pomruk zadowolenia Draco. Słysząc to, Hermiona uśmiechnęła się wciąż się z nim całując. Mężczyzna odwdzięczył się delikatnie gładząc jej plecy.
-Nie uważasz, że jest trochę za nudno?-zapytała rozpinając powoli jego koszulę.
-A jak ma niby być?
-Trochę... ostrzej-powiedziała gryząc go w wargę.
Nie czekając na odpowiedź, Hermiona zdjęła jego koszulę po czym zabrała się za spodnie. Rozpięła je i gdy już miała mu je zdjąć, Draco popchnął ją tak że opadła na łóżko a on sam zabrał się za ściągnięcie koronkowej koszulki nocnej i pieszczenie jej ciała. Nie śpieszył się i powoli całował każdy skrawek jej ciała doprowadzając Hermionę do szaleństwa. Gładził dłonią jej kobiecość przez delikatny materiał bielizny po czym pocałował ją tam i wrócił do pieszczenia ciała.
-No wiesz ty co...
Jednym ruchem sprawiła, że to ona teraz była na górze i korzystając z tego rozebrała go do końca. Pocałowała go mocno w usta, przygryzając przy tym jego wargi. Delikatnie dotknęła jego członka i zaczęła poruszać dłonią w górę i w dół sprawiając mu przyjemność. Słysząc jego delikatne jęki i sapnięcia pocałowała go czule w usta. Złapał ją za pierś, którą mocno ścisnął powodując jęk Hermiony, drugą dłonią zaś przybliżył kobietę do siebie. Pochylił się, dotknął językiem jej sutek po czym zaczął go lizać i ssać na zmianę. Gdy ją ugryzł, przyjemny dreszcz przebiegł po ciele Hermiony, która zapragnęła więcej.
Ścisnęła członka Draco. Odepchnęła od swojego ciała jego łapczywe usta, odsunęła się trochę i zaczęła ustami pieścić mężczyznę. Robiła to długo, dopóki nie poczuła smaku jego spermy.
-Moja kolej.
Nie czekając ani chwili popchnął Hermionę by się położyła na łóżku a sam zszedł z niego i rozchylił jej nogi. Miał doskonały widok na jej pochwę, co go tylko podnieciło. Pochylił się i wsadził język do jej wnętrza. Raz po raz sprawnie kosztował różnych części jej kobiecości, sprawiając Hermionie przy tym dużo przyjemności, podniecając się przy tym jeszcze bardziej.
Nie widział jej reakcji, ale po odgłosach jakie wydawała, doszedł do wniosku, że jej się to niezwykle podobało. Mimo to nie pozwolił jej osiągnąć orgazmu, wolał by sprawił to jego penis a nie usta czy palce.
-Masz gumkę?-zapytała w pewnym momencie.
-Nie, a ty?
-Czy gdybym miała to pytałabym ciebie o to?
Hermiona szybko przemyślała sprawę i doszła do wniosku, że gdyby coś się stało to Draco wziąłby za to odpowiedzialność.
-Ryzykujemy?
-Ryzykujemy-powtórzył.
Mocno w nią wszedł przez co Hermiona jęknęła. Szybko odnaleźli wspólny rytm i poruszali się sprawiając sobie wzajemnie coraz więcej przyjemności. Co jakiś czas Draco łapał swą kochankę za piersi i ściskał. Podobały mu się, były duże i pełne. Idealne.
Mężczyzna doszedł pierwszy, ale nie odpuścił i sprawił Hermionie najlepszy orgazm w jej życiu.
Nie było wymuszonych krzyków, jęków czy udawania. Był tylko wulgarny seks i przyjemność z niego płynąca.
-No i to był seks.-westchnęła po chwili popijając wino.
-Mhm.-Draco wciąż próbował złapać oddech po tym co robili przed chwilą. Nie sądził, że może być tak zmęczony i zadowolony jednocześnie.
-Nie obrazisz się jak cię zostawię i pójdę wziąć prysznic?
-Idę z tobą-powiedziała wstając i powolnym krokiem przechodząc do łazienki.
Nie krępowała się swą nagością, w końcu Draco zobaczył już wszystko co miała do pokazania.
Widząc jak kobieta kręciła tyłkiem westchnął i spojrzał w dół.
-Wciąż masz ochotę co?-stwierdził.
W łazience powtórzyli to co robili w sypialni a gdy wrócili, czyści i zaspokojeni, zasnęli przytuleni do siebie.
Rano, gdy się obudzili, nie wiedzieli co zrobić. Ich myśli nawiedzały różne scenariusze.
,,Pieprzyłaś się z facetem za głupi komplement", syczała podświadomość Hermiony.
,,Chce jeszcze i jeszcze i jeszcze..." mówił mały Draco.
-Czy my to zrobiliśmy?
-Tak.
-Bez zabezpieczenia?
-Tak.
-Co jak zajdę w ciążę?
-Będziesz pierwszą panią Malfoy, która zaszła w ciążę przed ślubem.
-To nie jest śmieszne, Draco. My nawet nie jesteśmy razem...
Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Hermiona szybko wstała, ubrała szlafrok i otworzyła je. Tym kto pukał była skrzatka.
-Nazywam się Miłka-przedstawiła się-Pani Arcaneau prosi na śniadanie. Niestety panienka Eloise nie będzie również dzisiaj państwu towarzyszyć.-w dłoni skrzatki pojawiły się dwie koperty, które wręczyła Hermionie-To są zaproszenia dla państwa.
Skrzatka pożegnała się i zniknęła.
Bez słowa podała Draco kopertę z jego imieniem i otworzyła tą przeznaczoną dla niej.

Panna Eloise Arceneau ma zaszczyt zaprosić pannę Hermionę Campebll na wieczór panieński.
Dzisiaj, godzina 19.
Proszę czekać w głównym holu, nie przyjmuję odmowy.
Eloise

,,Cała Eloise" pomyślała czytając to osobliwe zaproszenie.
Przygotowali się i zeszli na śniadanie w towarzystwie Harrie.
-Też dostałaś zaproszenie na jej wieczór panieński, prawda?-westchnęła nastolatka.
-Niestety...
Draco i Hermiona nie rozmawiali ze sobą od czasu kiedy uprawiali seks. Cały czas byli zajęci a kiedy nadchodził wieczór, po kąpieli zasypiali niemalże od razu-Hermiona na wielkim łóżku a Draco na kanapie w salonie. Nie mieli ani jednej okazji (ani też nie wykazali większych chęci) by omówić całą sytuację.
Kobieta spędzała czas w towarzystwie swej siostry, Eloise i jej przyjaciółek. Nie uciekła od pytań takich jak "Co cię łączy z Draco Malfoyem?", ale każdą próbę wtargnięcia w jej prywatne sprawy ignorowała zmieniając temat lub żartując. Powodowała tym niezadowolenie druhen jak i samej panny młodej, ale mało ją to obchodziło. W końcu Eloise również mało  przejmowała się tym, że swym zachowaniem nie tylko sprawiła, że połowa służby państwa Campbell chciała odejść, ale też rozkazała swym skrzatom wyrzucić wszystkie rzeczy Hermiony z jej pokoju. A porównując grzeszki panny młodej i czarownicy, ta druga wypadała niemalże niczym święta przy Eloise Arceneau.
Wieczór przed weselem francuzka próbowała wyciągnąć prawdę z Hermiony za pomocą veritaserum. Gdyby czarownica w porę się spostrzegła, prawdopodobnie jeszcze tego samego wieczora wszyscy goście, jeżeli nie wszyscy mieszkańcy magicznego świata, plotkowali by na temat jej postępowania.
Praktycznie cały czas myśli Hermiony krążyły wokół obaw w związku z nocą spędzoną z Draco. Wprawdzie nie żałowała, w końcu było jej przyjemnie i w ogóle, ale bała się możliwych konsekwencji.
Draco również był zajęty tyle, że czas spędzał z panem młodym i jego świtą. Korzystali wraz z Anthonym, bowiem tak nazywał się wybranek Eloise, z jego ostatnich chwil wolności. Grali w magicznego Qudditcha i mugolską piłkę nożną, w pokera paląc przy tym cygara i popijając whiskey, odwiedzali różne kluby i robili wiele, często bezmyślnych, rzeczy. Chociażby wieczór przed weselem postanowili w trzy godziny odwiedzić wszystkie kluby ze striptizem jakie znajdowały się w okolicy, by pan młody mógł po raz ostatni napatrzeć się na ciała innych kobiet.
Nie narzekał na brak wolnej chwili, wspierał pana młodego, którego zdążył polubić. Współczuł mu wybranki (w końcu Eloise do świętych, miłych i grzecznych nie należała), ale skoro taki facet jak Anthony (szalony a przy tym spokojny, ułożony, inteligentny bogacz) coś w niej widział, to może się zmieniła i warto wspierać pana młodego.
Dzięki zajęciom jakie wymyślał świadek Anthonego czy on sam, Draco mógł oderwać myśli od panny Granger (a właściwie Campbell of Argyll) i podjętego przez nich ryzyka. Zacznie się martwić dopiero gdy wyniknie z tego coś poważnego. Na razie musi jedynie wymyśleć jak pogadać z Hermioną by było jak dawniej, bo powoli zaczynało go martwić, że nie rozmawiają ze sobą ani też nie spędzają ze sobą czasu.
,,Niech Merlin zniszczy jej ten pieprzony rozsądek", pomyślał.
W końcu nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich dzień wesela Eloise i Anthonego. W całej posiadłości panował chaos przygotowań, kobiety szykowały się od samego rana, podczas gdy większość panów odsypiała wczorajszy wypad do Londynu. Matka panny młodej, Giselle, czuwała nad ostatnimi poprawkami a kiedy uznała, że wszystko jest idealnie, zaczęła się szykować przy pomocy jej osobistej krawcowej.
Punktualnie o godzinie osiemnastej w ogrodzie rozbrzmiał marsz weselny, do którego pan Arceneau prowadził Eloise w stronę ołtarza. Ubrana była w rozłorzystą, białą suknię z przesadną ilością materiału i welonem wpiętym w jasne loki, który ciągnął się po dywanie.
"Po co jej ten dywan? Wystarczyłby zwykły materiał" zastanawiała się Hermiona, ale nie znalazła na to logicznego wyjaśnienia.
Przy ołtarzu stało Anthony ubrany w czarny garnitur. Był zestresowany, więc jego świadek poklepał go po ramieniu dodając otuchy.
Ceremonia przebiegła w miarę szybko, ale mimo to doprowadziła mnóstwo osób do płaczu. Z wyjątkiem Harrie i Hermiony-one śmiały się po cichu z każdej płaczącej kobiety i ich rozpaczy za spływającym makijażem.
Zabawa rozpoczęła się niemalże od razu po złożeniu pocałunku przez nowożeńców. Było świetne jedzenie przygotowywane i podawane przez skrzaty oraz morze najlepszych alkoholi. Tuż obok parkietu stał podest na którym wybitni muzycy grali różnego rodzaju muzykę, ówcześnie zaaprobowaną przez organizatorów wesela. Wszystko przygotowane było na jak najwyższym poziomie by zadowolić nawet najbardziej wymagające gusta. Całość przebiegła tak jak Eloise sobie wymarzyła, czyli dokładnie tak jak było w mugolskich filmach romantycznych, które uwielbiała oglądać ze swoją przyjaciółką.
Giselle tańczyła z różnymi mężczyznami, za każdym razem z innym. Pilnowała by każdy dobrze się bawił oraz miał co wspominać. W końcu nie codzień jedyne dziecko wychodzi za mąż prawda? No i oczywiście nic nie smakuje lepiej jak zawistne spojrzenia "przyjaciół" zazdrosnych o przyjęcie nazwane towarzyskim wydarzeniem roku. A to jednak do czegoś zobowiązuje.
Widząc Corvusa siedzącego przy stole i rozmawiającego z jej dalekim kuzynem, postanowiła podejść i wypytać o Draco.
-Mam nadzieję, że jedzenie panom smakuje-uśmiechnęła się stojąc tuż obok nich.
-Wszystko jest przepyszne-zapewnił Jaque i wstał ponieważ zawołała go żona.-Wybacz, Giselle.-uśmiechnał się w jej stronę a Corvusowi skinął głową.
Odszedł powoli w stronę swej ukochanej odprowadzany wzrokiem kobiety i nastolatka.
Corvus z wymuszonej grzeczności poprosił matkę panny młodej do tańca.
-Co jest między twym kuzynem a Hermioną?-zapytała rzeczowo uważnie wpatrując się w młodzieńca.
-Myślę, że to nie pani interes-uśmiechnął się.
-Dlaczego? Hermiona jest córką mojej przyjaciółki, chcę wiedzieć czy nie pakuje się w coś głupiego i bez przyszłości... w końcu każdy wie o przeszłości Draco.-powiedziała z udawanym smutkiem w głosie.
Nastolatek prychnął.
-Draco i Hermiona są w sobie szaleńczo zakochani-skłamał a oczy kobiety rozbłysły-Mój kuzyn świata poza nią nie widzi.
Corvus nie wiedział, że jego słowa są prorocze.
Giselle uśmiechnęła się cwanie, podziękowała za taniec gdy piosenka dobiegła końca a blondyn szybko odszukał swego kuzyna by mu powiedzieć o swym kłamstwie.
-Jak ja kurwa nienawidzę starych, wścibskich bab-westchnął Draco.
-Będziesz mnie krył?
-A mam inne wyjście?
Mężczyzna z trudem przebrnął przez tańczący tłum i podszedł do stolika przy którym siedziała Hermiona i ożywiona rozmawiała ze starym, brodatym czarodziejem na temat najnowszych patentów w dziedzinie eliksirów. Widząc go kobieta szybko odwróciła wzrok i udała, że go nie widzi.
-Mogę ją panu porwać?-Draco spojrzał głęboko w oczy byłej Gryfonki.
-Niechętnie ją panu oddam, to wspaniała rozmówczyni!-staruszek uśmiechnął się szeroko-Bardzo mądra i piękna. Ahh, gdybym był młodszy o te dziewięćdziesiąt lat...
-Wiem, że jest wspaniała..-szepnął niedosłyszalnie.
Po krótce Draco wyjaśnił wszystko Hermionie. Przyjęłą to normalnie, bez krzyków czy bluzgów, czym zaskoczyła blondyna. Postanowili przed Giselle udawać parę.
O niczym więcej nie rozmawiali, ponieważ Draco został "porwany" przez Harriet by przedyskutować jej nagrodę. Nastolatka chciała dwie przysługi, jedną od Draco a drugą od Corvusa, o nieograniczonym czasie wykonania. Nic więcej mężczyźnie nie powiedziała, ale on przystanął na jej propozycję.
Resztę wieczoru, a nawet i nocy, wszyscy przetańczyli. Corvus nawet odważył się przetańczyć kilka piosenek z Harrie, wprawiając jej siostrę i swego kuzyna w wielkie zdziwienie. Na ten wieczór nastolatkowie ogłosili zawieszenie broni-nie byli tak niewychowani by niszczyć wesele.
Gdy goście weselni powoli opuszczali przyjęcie do Hermiony podeszła Giselle z mężem.
-Draco właśnie potwierdził wasze przybycie na nasze przyjęcie z okazji rocznicy ślubu-oznajmiła Francuzka z szerokim uśmiechem na co jej mąż przytaknął.
-Zrobił to?-brązowowłosa westchnęła udając zawód, choć w środku gotowała się ze złości-Chciałam zrobić to wraz z nim, ale widocznie spotkał was wcześniej.
,,Jak on mógł mi to zrobić?!", krzyczała w myślach. Nie dość, że musiała użerać się z nimi na weselu ich córki to jeszcze musiała znów pojawić się tutaj na przyjęciu.
Miesiąc po weselu, Draco i Hermiona wrócili do swej rutyny. Ich relacje trochę się ochłodziły, ale cały czas można było spotkać ich w swoim towarzystwie. Przeważnie dogryzali sobie. Wyglądało to tak jakby wrócili do czasów wspólnej pracy dla Ministra Magii.
Po wszystkim, gdy wesele dobiegło końca i wrócili do domu, zdobyli się na odwagę i wyjaśnili sobie wszystko. Doszli do wniosku, że gdyby Hermiona zaszła w ciążę Draco uznałby dziecko i uczynił go swym dziedzicem. Chciał wziąć ślub (dziecko akurat nie było tego powodem) ale kobieta się na to nie zgodziła. Uszanował jej decyzję, ale w zamian za to wymógł na niej, że będzie brał czynny udział w życiu dziecka. Zręcznie jednak omijali temat swych uczuć.
Jakiś dzień-dwa po tej szczerej rozmowie, Hermiona wykonała prosty test ciążowy i z małym rozczarowaniem stwierdziła, że nie spodziewa się małego Malfoya.
Wieczór przed przyjęciem osobno teleportowali się w korytarzu domu państwa Arceneau. Nie było z nimi Harriet i Corvusa, którym pozwolili urządzić imprezę.
Znów mieli dzielić ze sobą sypialnię (w końcu Giselle nie wiedziała o ich małym kłamstewku) ale pogodzili się z tym. Byli dorośli, nie widzieli potrzeby by kłócić się o to kto gdzie śpi lub walczyć o osobne pokoje.
Kilka godzin przed przyjęciem, Hermiona powiesiła na szafie pokrowiec w którym powinna być sukienka, otworzyła go i wpatrywała się w niego nie mogąc nic powiedzieć.
-Znasz może zaklęcie...
Draco zatrzymał się z koszulą i urwanym guzikiem gdy tylko zobaczył oniemiałą kobietę.
-Draco... czy ty to widzisz?-szepnęła.
-No.. jakby to powiedzieć... nie widzę nic-powiedział stając tuż obok niej.
-No właśnie!-krzyknęła-Ponieważ nic tu nie ma!
Rzeczywiście, w pokrowcu nie było sukienki ani nic. Tylko jak to możliwe, skoro kiedy się pakowała jeszcze tam była?
Hermiona usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach.
-Napraw mi koszulę i zacznij się ogarniać, wrócę za godzinę-słowom towarzyszył cichy trzask.
Wzięła do ręki różdżkę i zręcznym machnięciem sprawiła, że guzik znów był przyszyty. Zaufała Draco, nie wiedząc co kombinuje, i udała się do łazienki by powoli zacząć się szykować.
Godzinę później usłyszała "jestem!" i wyszła z łazienki umyta i umalowana. W sypialni nie zastała mężczyzny, zamiast niego ujrzała na łóżku czerwony materiał, który szybko podniosła. Była to prosta, czerwona sukienka z zamkiem na plecach. Założyła ją, ale nie mogła zapiąć zamka, więc krzyczała ile miała sił w płucach by Draco jej pomógł.
-Malfoy! Do jasnej cholery! Chodź tu bo jak nie to...!
-Czego się drzesz kobieto?!-warknął mężczyzna wchodząc z hukiem do sypialni.
-Ty mnie w to wpakowałeś więc chociaż pomóż mi zapiąć tą przeklętą suknię!
-To niby moja wina tak?!-krzyknął-A niby kto im powiedział, że z chęcią tu przybędziemy?!
-A weź się już przymknij i mi pomóż!
Mężczyzna westchnął wiedząc, że z tą kobietą nie wygra, podszedł do niej i zapiął jej zamek sukni. Hermiona spięła włosy w koka, z czego Draco skorzystał i chuchnął w jej nagą skórę na kaku.
-Co..?! Co..?! Co ty odwalasz?!-wzburzyła się i odskoczyła od niego czym prędzej trzymając dłoń na podrażnionym miejscu.
-O co ci chodzi?-udał że nic nie miało miejsca i wzruszając ramionami wyszedł z pokoju zostawiając w nim wściekłą kobietę. Kiedy już znalazł się wystarczająco daleko od niej zaczął się śmiać.
-Co za palant-kobieta westchnęła spoglądając w wielkie lustro stojące na przeciw niej, tuż obok szafy-Palant z dobrym gustem.
Jakiś czas później Draco wrócił gotowy do wyjścia (zadziwiając Hermionę, bowiem gdy wychodził, był w zwykłych jeansach). Udali się na przyjęcie, które urządzone było w sali balowej dwa piętra niżej.
Sala balowa była niezwykle bogato urządzona. Kremowe ściany, złote i kryształowe żyrandole, wysokie okna i wielki parkiet do tańczenia. Przepych dusił nieco Hermionę, nie gustowała w takich miejscach.
Tańczyli, rozmawiali i miło spędzali czas w towarzystwie swoim jak i innych gościu.
Nie uciekli nawet od pytań dotyczących ich "związku" ze strony Giselle i jej córki (widocznie kobieta podzieliła się z córką słowami Corvusa). Od tych przesłuchiwań od czasu do czasu ratował ich mąż Giselle, ale gdy nie było go w pobliżu byli zasypywani gradem pytań.
Gdy piosenka dobiegła końca a poniej rozpoczęła się następna, do Hermiony i Draco podszedł nieznany obojgu mężczyzna o czarnych włosach i ciemnej karnacji.
-Mogę panią prosić?-zapytał z czarującym uśmiechem, który wywołał irytację w blondynie.
-Pani jest ze mną-powiedział spokojnie.
-Draco, nic się nie stanie, to tylko jeden taniec.
Jeden taniec zmienił się w drugi i trzeci. Gdy tańczyli czwartą piosenkę, Draco wkurzył się i podszedł po czym "wyrwał" Hermionę z objęć nieznajomego.
-Niech się pan uspokoi-powiedział czarnowłosy-Nie robimy nic niestosownego.
-Och, zamknij się!-warknął blondyn i pociągnął za sobą kobietę w stronę tarasu.
Niestety, drogę zastąpił im mężczyzna, którego Draco miał ochotę potraktować Avadą.
-Możesz ją zostawić?-warknął i pociągnął Hermionę za łokieć w swoją stronę-Widać, że nie chce z tobą iść!
Ludzie obecni na przyjęciu zaczęli im się przyglądać ciekawi rozwoju wydarzeń.
-Wiem lepiej czego ona chce.
-Jasne-prychnął czarnowłosy-Traktujesz ją jak własność śmierciożerco...
Fakt, że towarzyszył Hermionie rozjuszył go bardzo, a to jak go nazwał, sprawiło, że Draco nie wahając się uderzył go z całej siły w nos. Mężczyzna zatoczył się i upadł a blondyn udał się z brązowowłosą na taras. Było ciemno, oświetlał ich księżyc i wątłe światło padające ze środka sali. Można by powiedzieć, że było całkiem romantycznie.
Kobieta rozpoczęła długą tyradę o tym, że nie powinien się tak zachowywać, nawet jeśli został obrażony, żywo przy tym gestykulując.
W pewnym momencie mężczyzna złapał jej dłonie, przyciągnął do siebie i pocałował.
-Nienawidzę cię, wiesz?!-jęknęła.
-Wiem, ja ciebie również.
Ich słowa były całkowitym przeciwieństwem tego co do siebie czuli, ale bali się do tego przyznać. W końcu wszystko robili na opak to i miłość wyznali sobie inaczej niż większość par na świecie.


________________________
*Corvus-łacińska nazwa gwiazdy oznaczająca kruka
*Arak-aromatyczny azjatycki napój alkoholowy (zawartość alkoholu pomiędzy 40% a 80%), o smaku anyżowym. Uznałam że to idealne imię dla skrzata lubiącego pić.
*zachęcam by zajrzeć tutaj -> Klan Campbell
*również zachęcamy by tu zajrzeć->Inveraray Castle

3 komentarze:

  1. Super opowiadanie, co prawda bardzo długie. Ale przeczytałam z nie małym zainteresowaniem i ciekawością, świetny pomysł, dużo weny, wielki talent, dar pisania! To wszystko sprawia, że każda nowa publikacja, jest wspaniała, trzymaj poziom, a kiedyś będziesz pisała książki!
    Pozdrawiam gorąco i zapraszam do mnie dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam swój własny dedyk ^ ^ Wzruszyłam się... Ach, ach, a ja myślałam, że się coś między Corvusem i Harriet wydarzy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, zaczęłam pisać taki dodatek do tego opowiadania i tam wyjaśni się dlaczego nic między nimi nie zaszło :3

      Usuń